W zdecydowanej większości suwalskich szkół we wtorek odbyło się referendum związane z ewentualnym strajkiem, który nauczyciele i pracownicy administracyjni placówek oświatowych w całym kraju planują od 8 kwietnia do odwołania.
Jak pokazują wstępne wyniki, zdecydowana większość pedagogów deklaruje, iż przystąpi do strajku.
- Frekwencja w referendum wyniosła ponad 80 procent. Ponad 90 procent nauczycieli i pracowników szkół, którzy wzięli w nim udział, opowiedziało się za strajkiem – mówi Waldemar Brzeziński, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Suwałkach.
Na sporządzenie oficjalnej informacji, która trafi do dyrektorów placówek, ZNP ma czas do poniedziałku.
- Strajk zdecydowanie popierają wszystkie szkoły podstawowe w mieście i większość szkół ponadgimnazjalnych. Strajkować nie chcą natomiast przedszkola. Dwie szkoły średnie – Zespół Szkół Technicznych i I Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi w Suwałkach, nie wzięły udziału w referendum. Podobnie szkoły w Raczkach i w Przerośli.
- Nie musi to oznaczać, że w tych placówkach strajk się nie odbędzie. Przed przeprowadzeniem referendum trzeba było spełnić pewne wymogi formalne, o których nie wszystkie szkoły wiedziały – wyjaśnia W. Brzeziński.
Jak mówi, nauczyciele wykorzystali już wszystkie inne możliwości protestu. Niedawno ulicami stolicy przeszło około 50 tys. ludzi w manifestacji, podczas której podnoszono postulaty podniesienia nauczycielskich pensji. Pedagodzy chcą 1000 złotych podwyżki. Kwoty nauczycielskich zarobków wymieniane w mediach są bardzo rozbieżne. Rządzący informują, że nauczyciele zarabiają po 5 – 6 tys. złotych.
- Podawane są kwoty brutto, uwzględniające wszystkie nagrody, wypłaty nauczycieli z najdłuższym stażem. Tymczasem osoba, która podejmuje pracę w szkole, na początek dostaje na rękę 1833 złote – mówi Waldemar Brzeziński.
- Tak wysokie zarobki - na poziomie 4,5 czy 5 tys. złotych, mogą mieć jedynie nauczyciele, którzy pracują na półtora etatu – przytwierdza Romuald Borkowski, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Suwałkach. - W mojej szkole, jak i chyba w większości szkół - takich nie ma. Nauczyciele cieszą się, gdy mają etat. W przypadku niektórych przedmiotów ciężko znaleźć odpowiednią ilość godzin w tygodniu – dodaje. - W ciągu ostatnich dwóch lat podwyżka pensji nauczyciela wynosiła 16,1 procent, ale uwaga – średniej krajowej. Było to w sumie około 170 złotych – wylicza.
W Zespole Szkół nr 2 w referendum wzięło udział prawie 100 nauczycieli i pracowników szkoły. Prawie 90 procent z nich opowiedziało się za strajkiem.
- Mam nadzieję, że rządzący podejmą dialog. Na mnie jako na dyrektorze szkoły spoczywa obowiązek zapewnienia opieki nad uczniami. 10 kwietnia rozpoczną się egzaminy gimnazjalne, 15 kwietnia egzamin ośmioklasisty, a od 6 do 25 maja odbywać się będą egzaminy maturalne. Wizja strajku spędza mi sen z powiek – mówi.
- Mamy jeszcze trochę czasu, aby przeorganizować pracę szkoły – mówi Halina Walendzewicz, dyrektor Zespołu Szkół nr 10. - Liczymy jednak na pozytywne zakończenie protestu. Środowisko jest bardzo sfrustrowane. W ostatnim czasie wylała się na nas fala hejtu. To bardzo przykre. Jak młodzi ludzie mają nas szanować, skoro nie doceniają nas rządzący?! Dotychczas stosowane formy zwrócenia uwagi na nasze problemy nie skutkowały. Nie chcemy odchodzić od dzieci. Dla każdego nauczyciela jest to trudna decyzja. Może ktoś uzna, że to banał, ale naprawdę większość z nas pracuje z powołania. Inaczej, na dłuższą metę, w tym zawodzie się po prostu nie da – dodaje.
Rozwój wypadków bacznie obserwują władze samorządowe. Zastępca prezydenta Suwałk Ewa Beata Sidorek na antenie lokalnej rozgłośni radiowej zapewniła, że suwalscy uczniowie nie pozostaną bez opieki. Zostaną im zorganizowane zajęcia w Suwalskim Ośrodku Kultury, muzeum, bibliotece, czy w Ośrodku Sportu i Rekreacji.
(just)
Fot. Archiwum Suwalki24.pl
