Najprawdopodobniejszą przyczyną śmierci 41-letniego przedsiębiorcy z Bakałarzewa były rozliczenia finansowe. Morderca miał u niego około 100 tys. zł długu. Zamiast go spłacić, zamordował swego wierzyciela i spalił jego samochód. Śledczy badają też czy w czasie popełniania zbrodni użyto broni palnej.
Bakałarzewski przedsiębiorca zaginął w piątek. W poniedziałek został znaleziony martwy na terenie jednej z okolicznych żwirowni. Jego ciało znajdowało się kilka metrów pod ziemią. - Sprawca miał dług wobec denata - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik suwalskiej prokuratury. Zamordowany Stefan N. miał postawić dłużnikowi ultimatum - uiszczenie wierzytelności lub splata jej równowartości poprzez przekazanie nieruchomości. Marcin Ż. wybrał jednak inne rozwiązanie spłaty długu wynoszącego około 100 tys. zł.
Śledczy ustalają jeszcze, czy było to zabójstwo zaplanowane, czy też popełniono je spontanicznie. Wiadomo już co jest przyczyną śmierci. Wstępne oględziny wykazały, że Stefan N. zginął od ciosów nożem. Biegli naliczyli ich jedenaście. Sprawdzane są też dodatkowe okoliczności. - U zatrzymanego zabezpieczono broń palną - wyjaśnia Tomkiewicz. Sekcja zwłok wykaże, czy była ona użyta. Okazało się też, że 33-latek spalił samochód zamordowanego.
Marcin Ż. przyznał się do winy, ale na policję sam się nie zgłosił. O swoim zachowaniu opowiedział dopiero w czasie przesłuchania. Śledczy ustalają jeszcze wszystkie szczegóły sprawy, ale mężczyzna trafił już za kratki. - Został aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu dożywocie - precyzuje Marcin Walczuk, rzecznik suwalskiego sądu.
(mkapu)
Czytaj też:
[2013-12-03] Śmierć na żwirowni