Wigry Suwałki. Mirosław Smyła i Marek Jóźwiak ani myślą być grabarzami [wideo]

Na siedem kolejek przed końcem sezonu nowym trenerem zajmujących przedostatnie miejsce w tabeli Fortuna 1 Ligi Wigier Suwałki został Mirosław Smyła, a w misji ratowania przed spadkiem ma go wspomóc Marek Jóźwiak, nowy doradca zarządu ds. sportowych.

Następca zwolnionego w niedzielę Ariela Jakubowskiego 50-letni szkoleniowiec Odry Opole w poprzednim sezonie, a wcześniej Rozwoju Katowice i Zagłębia Sosnowiec oraz były piłkarz i dyrektor sportowy Legii Warszawa, wielokrotny reprezentant Polski cały poniedziałkowy wieczór spędzili na rozmowach z zarządem Wigier. We wtorkowy ranek spotkali się Donatasem Venceviciusem, Danielem Ołowniukiem, Karolem Salikiem i Adamem Pomianem, którzy nadal tworzyć będą sztab szkoleniowy, a potem zaplanowali dwa treningi z zawodnikami.

- Nie wyjdziemy za nich na boisko, to piłkarze będą kluczem do sukcesu – opowiada  Marek Jóźwiak. – My mamy tylko im pomóc, żeby grali jak najlepiej, żeby zostawiali na boisku serce, bo tego wymagają od nich kibice oraz ludzie, którzy ich tu zatrudnili. Nie będziemy za dużo mówić, bo słowa nie dadzą zwycięstw. Może je przynieść tylko ciężka praca.

O ciężkiej pracy i walce z czasem, bo już w sobotę Biało-Niebieskich czeka arcyważny mecz z Bytovią Bytów, sąsiadem w tabeli, na konferencji prasowej mówił Mirosław Smyła.

- Nie ma zespołu, który po tylu nieudanych meczach byłby monolitem – przekonuje trener. - To jest początek nowej drogi, mamy tchnąć w drużynę nowego ducha, dodać jej świeżej krwi. Przed nami mnóstwo roboty.

Porównując z ekstraklasą, która po najbliższej kolejce zostanie podzielona na grupę mistrzostwa i spadkową Marek Jóźwiak uważa, że w I lidze już w ten weekend rozpocznie się faza play-off, z której Wigry muszą wyjść zwycięsko, bo on ani myśli być grabarzem pierwszoligowych Wigier.

- Jest źle, ale nie ma co dramatyzować – z takim przekazem mamy trafić do zawodników – mówi doradca zarządu Wigier ds. sportowych i podaje przykłady Wisły Kraków czy Stomilu Olsztyn, które potrafiły się podnieść z katastrofalnej sytuacji. – Wiemy, na co się piszemy, możemy tu tylko zyskać.

- Nawet nie pomyślałem o łatce grabarza, spadku z ligi w ogóle nie biorę pod uwagę – wtóruje mu Mirosław Smyła.

Teraz tym optymizmem muszą zostać zarażeni zawodnicy oraz kibice. Ich licznej obecności i dopingu nie może w tę sobotę zabraknąć.

Wojciech Drażba