Każdego roku inspektorzy nadzoru budowlanego wykrywają podczas tak zwanej lustracji w terenie lub w wyniku donosów kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt samowoli budowlanych.
Są to najróżniejsze budynki – od altanek, wiat, po wielkie obory. Postawiony bezprawnie budynek trzeba albo rozebrać, albo – o ile nie narusza on wymogów prawa budowlanego, zalegalizować. I jedno i drugie oznacza straty finansowe, nieraz rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Przestrogą niech będzie historia Kazimierza Dzikielewskiego z Zielonego Kamedulskiego.
- Zachęcamy wszystkich, którzy planują budowę lub odziedziczyli budynki, których stan nie jest uporządkowany, o kontakt z inspektorami – apeluje Mirosław Szczesny.
.