22.05.2014

Paweł Papke: Siatkówka moja miłość

W tym tygodniu na kilka godzin wpadł do Suwałk Paweł Papke. Były reprezentant Polski (w latach 1993-2006), mistrz Europy (1996) i świata (1997) juniorów, 15-krotny medalista mistrzostw Polski (po 5 złotych i srebrnych, 3 brązowe medale - z Mostostalem Azotami Kędzierzyn-Koźle, AZS Olsztyn i Resovią Rzeszów) trzykrotny zdobywca PP, brązowy medalista Final Four Pucharu CEV, aktualnie poseł na Sejm RP i działacz PZPS.

Jaki jest cel  Pana  wizyty w Suwałkach?
- Przyjechałem przede wszystkim odwiedzić Siatkarski Ośrodek Szkolny i Bartka Jasińskiego,. Spotkać się z młodzieżą i zobaczyć jak prezentuje się przyszłość polskiej siatkówki, porozmawiać z nimi, zobaczyć jak grają.

I w jakich barwach tę przyszłość Pan zobaczył?
- Na pewno nie czarnych, nawet nie ciemnych. Przyszłość polskiej siatkówki to nie tylko ośrodek w Suwałkach. To ponad 130 szkół w Polsce, ponad 300 trenerów i na tę chwilę ponad 4.500 tysiąca dzieci, a mamy nadzieję, że od września będzie ich jeszcze o 1000 więcej. To wielki program finansowany przez resort sportu i turystyki, na który co roku ministerstwo przeznacza ponad 13 milionów złotych. Poprzez danie młodym ludziom sprzętu, piłek, wykwalifikowanej kadry trenerskiej chcemy stworzyć warunki rozwoju siatkarzy i promocji siatkówki wśród dzieci, młodzieży, całego społeczeństwa. Chcemy, żeby trenującym dziś było łatwiej niż w moich czasach. Liczymy, że realizując ten program wyłowimy kilka perełek, które w przyszłości decydować będą o pozycji polskiej siatkówki, będą nas reprezentować na Igrzyskach Olimpijskich, mistrzostwach Europy czy świata.

Rozumiem, że program ten jest w jakimś stopniu realizacją Pana młodzieńczych marzeń, których Pan nie spełnił bo zabrakło ...
- Medalu z seniorskiej imprezy rangi mistrzowskiej czy udziału w Igrzyskach Olimpijskich. To mi nie było dane. Marzenia mają to do siebie, że nie zawsze i nie wszystkie się spełniają. Bo co to by były za marzenia, gdyby wszystkie można było zrealizować... Nie miałem tej przyjemności. Jak my chodziliśmy na treningi, z moim rocznikiem 1977, z Pawłem Zagumnym, Sebastianem Świderskim, Piotrkiem Gruszką, Dawidem Murkiem, Krzyśkiem Ignaczakiem, Grześkiem Szymańskim, zabrakło chłopaków starszych o pięć-sześć lat, z którymi moglibyśmy rywalizować i stworzyć drużynę walczącą o medale mistrzostw Europy czy świata.

Ma Pan na myśli pokolenie Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Marcina Możdżonka ...
- Tak, zabrakło właśnie takich zawodników jak oni. Grałem w reprezentacji bardzo intensywnie przez siedem lat, u czterech kolejnych trenerów. I mówią wprost i po ludzku, w wieku 26 lat zabrakło mi zdrowia. Ci co przetrzymali ten okres, poczekali na pokolenie Winiara, Wlazłego, Możdżonka i kilku innych świetnych zawodników zaczęli realizować swoje marzenia. Zaczęło się od Raula Lozano i wicemistrzostwa świata w Japonii, po których co chwila jakieś sukcesy odnosiliśmy. Mówiąc my mam na myśli polską siatkówkę. Ja niestety musiałem poddać się poważnej operacji rekonstrukcji mięśnia czwórgłowego uda prawej nogi. W tym czasie przyszli młodzi, utalentowani, pracowici i moja kariera w reprezentacji się skończyła. Ja grałem z powodzeniem w zespołach ligowych Olsztynie czy Resovii.

Jak, z perspektywy byłego siatkarza, a dziś działacza ocenia Pan poziom polskiej męskiej siatkówki. Czy między I ligą a PlusLigą jest tylko różnica, do nadrobienia, czy dzieli je przepaść? Czy zamknięcie PlusLigi przynosi korzyści czy tę różnicę z jej zapleczem powiększa?  
- Rok poprzedni pokazał, że nie jest to zamkniecie PlusLigi, bo przyjęto do niej dwa zespoły z zaplecza: BBTS Bielsko-Biała i Czarnych Radom. Owszem jest to zamknięcie dla słabych, niewydolnych finansowo zespołów. Tak naprawdę jest to jednak otwarcie, czego dowodem są właśnie Czarni i BBTS. Kluby spełniły warunki finansowe i nazwijmy je bytowe, czyli między innymi pojemność hali. Liga jest otwarta na zespoły i miasta, które mają duże hale i stabilne budżety. Oczywiście poziom sportowy zespołów PlusLigi jest wyższy niż tych z zaplecza. Rozumiem, że mówimy tu między innymi o Ślepsku  Suwałki, który ma fajną salę z określoną pojemnością, ale zarówno sam Ślepsk jak i władze samorządowe nie są w stanie stworzyć i utrzymać budżetu na poziomie trzech czy czterech milionów i jasne, że w tej sytuacji o PlusLidze w Suwałkach nie możemy rozmawiać. Ale o dobrej drużynie I-ligowej owszem.  Polski Związek Piłki Siatkowej przygląda się, co się dzieje między PlusLigą i zapleczem. Same możliwości finansowe nie wystarczą, żeby klub aplikował do elity. Za deklaracjami muszą iść podpisane umowy ze sponsorami, zawodnikami. Nie jest tak, że na rynku jest dużo bardzo dobrych zawodników. Siatkówka jest trudną grą zespołową. Zgranie drużyny to nie jest kwestia kilku tygodni. O tym, że poziom naszej ligi jest wysoki świadczy to, że zespoły dochodzą do Final Four. Jesteśmy bardzo wysoko w rankingu lig europejskich to i wymagania stawiane przed naszymi zespołami muszą być i są bardzo duże.

Jak ocenia Pan szanse naszej męskiej reprezentacji w kontekście najbliższych mistrzostw świat, których będziemy gospodarzem?
- Wierzymy, że para trenerska Stephan Antiga i Philippe Blain, bo cały czas mówimy o duecie, w którym jeden bez drugiego by nie podjąłby wyzwania, jakim jest praca z naszą reprezentacją, spowoduje nową motywację w drużynie. Pod koniec pracy trenera Anastasiego było widać wypalenie współpracą, brak zaufania obu stron. Było też trochę nieporozumień i kilku zawodników straciło miejsce w kadrze. Nowy trener. Czysta karta. Jak widać na turnieju we Wrocławiu drużyna nie prezentowała jeszcze najwyższego poziomu, ale była drużyną. Kilkanaście dni po zakończeniu rozgrywek ligowych forma naszych reprezentantów jest daleka od oczekiwań i możliwości. Ale w zespole są wszyscy aktualnie najlepsi polscy siatkarze, których trzeba teraz dobrze przygotować, spokojnie przeprowadzić przez ligę światową, która nie jest najważniejszą w tym sezonie. Przeciwników mamy z górnej półki i wierzę, że z 12 spotkań chłopcy wygrają sześć-siedem, a może osiem, że dostaną się do Final Six. Dla mnie jednak w tym roku pozycja w lidze światowej jest na drugim, trzecim, a może i czwartym planie. Najważniejsze są koncentracja, determinacja, a jeśli coś nie będzie wychodziło, to wierzę, że będzie to wina ciężkiej pracy, która przyniesie efekty w czasie mistrzostw świata. Mam nadzieję, że wszyscy będą zdrowi, bo nie mamy, jak Brazylia, po pięciu zawodników na każdej pozycji. Mamy kilku chłopaków na poziomie światowym, kilku kolejnych na wysokim poziomie europejskim i oni muszą się zgrać i dążyć do jednego celu. I jak to w sporcie odrobina szczęścia też nie zaszkodzi, a że gramy w Polsce to szczęście powinno być po naszej stronie siatki..

Czym dla Pana była i czym dzisiaj jest siatkówka?
- Zawsze była, jest i będzie moją wielką miłością, tym co chciałem robić, robiłem i będę robił zapewne do końca życia. Kiedyś jako zawodnik, teraz jako działacz sportowy, a w przyszłości być może trener albo działacz klubowy, a może w związku. Siatkówka zawsze była ze mną i chciałbym, żeby została.

Kolarzom życzy się połamania kół, narciarzom – nart, a siatkarzom? Jest jakieś specjalne siatkarskie życzenie?
- Nie mamy jakiegoś specjalnego przysłowia, czy życzenia. Nie życzymy nikomu pękniętych siatek, połamanych nóg czy rąk. Życzymy dobrej gry i zwycięstwa.

To ja zakończę naszą rozmowę życząc Panu spełnienia wszystkich marzeń.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć...

Rozmawiał Tadeusz Moćkun    
 

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
04.24.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
23.04.2024

Toyota RAV4

Dodaj nowe ogoszenie