20.08.2017

Sebastian Radzio. Żeby to życie jakoś wyglądało

Z braku funduszy nie pojechał do Niemiec na zabiegi podgrzewania ciała do niemal granicznej temperatury 41,6 °C. Odstawił antybiotyki, od okrutnej boreliozy próbuje się uwolnić leczeniem specjalnymi prądami, ziołami i restrykcyjną dietą

Uporać się ze straszliwą chorobą mieszkającemu dzisiaj w Łodzi Sebastianowi Radzio może pomóc każdy z nas. Wystarczy wpłacić dowolna kwotę na konto:

Fundacja Akademia Piłkarska Wigry Suwałki
ul. Zarzecze 26, 16-400 Suwałki
Tytuł przelewu: Sebastian Radzio
30 93670007 0010 0050 0920 0004

Piłkarz Wigier, niestety od dwóch i pół roku pozostający w stanie „przymusowego spoczynku”, teraz jest pacjentem jednej z klinik w Warszawie. W stolicy spotkaliśmy się ostatnio w jednej z restauracji na Saskiej Kępie, niedługo przed meczem Polska - Rumunia na PGE Narodowym. Sebastian w swoich najlepszych czasach, kiedy grał w ekstraklasie w Widzewie Łódź, kiedy strzelał dla Wigier po trzy gole w meczu i awansował z nimi do I ligi, miał prawo marzyć, że kiedyś sam założy reprezentacyjną koszulkę.

Dzisiaj walczy o powrót nie tyle do wyczynowego sportu, co byłoby czymś wspaniałym, ale do normalnego życia.

 - Codziennie podłączam się do prądów na jakieś trzy godziny. Czas musi się znaleźć. Na szczęście, mam już nieco siły, prowadzę zajęcia z dziećmi. Najwyżej, zabieg zabierze mi trochę snu - opowiada Sebastian. - Warto raz jeszcze się poświęcić. Myślę, że ustąpiło jakieś 90 proc. objawów boreliozy. 

Te objawy to duszności, bóle mięśni i stawów, woda pod kolanami, obrzęki ścięgien, wyginające się piszczele. Do tego depresja. Naprawdę, momentami odechciewa się żyć. 

Boreliozą zaraził go jakiś kleszcz, zapewne jeszcze w dzieciństwie. Silny organizm chłopaka z Augustowa długo nie dawał poznać, że gości jakiegoś intruza.

Piłkarska kariera wychowanka Sparty przebiegała niemal wzorcowo.

 

 

Jako 18-latek trafił do suwalskich Wigier, w których spędził dwa lata i został wytransferowany do wielkiego jeszcze wtedy Widzewa. Przeskok z II ligi może był za duży, bo zaraz został wypożyczony do pierwszoligowego Ruchu Radzionków. 

Wkrótce Widzew się o niego upomniał, "Radziu" wrócił do Łodzi i jesienią 2012 pięciokrotnie wybiegł na boiska ekstraklasy. Podczas zimowych przygotowań zostały przeprowadzone rutynowe badania, które pokazały u 21-letniego wtedy gracza arytmię serca. 

Żaden z polskich lekarzy nie chciał wydać mu wtedy zgody na profesjonalne uprawianie sportu. Pomogły dopiero wizyty u niemieckich specjalistów. Widzew nie przedłużył jednak z nim kontraktu. Latem 2013 Sebastian jeździł po innych ekstraklasowych klubach na testy, ale odwykły od wysiłku organizm zareagował kontuzją mięśnia.

Rękę do zawodnika wyciągnął prezes Wigier Dariusz Mazur. Radzio podpisał umowę z suwalskim klubem, przez kilka tygodni poddawał się zabiegom rehabilitantów w „Meliusie” i w 6. kolejce spotkań zaliczył ponowny debiut w biało-niebieskich barwach.

Był to trudny sezon dla drugoligowców. Ta klasa rozgrywkowa była reformowana, dwie grupy łączono w jedną, trzeba było zająć miejsce w czołowej ósemce, żeby się w niej utrzymać. Pod koniec rozgrywek Wigrom zajrzało w oczy widmo spadku. Na ostatnie siedem kolejek zaangażowany został nowy-stary trener Zbigniew Kaczmarek i stał się cud. Suwalska drużyna wygrała wszystkie mecze i z pierwszego miejsca weszła do I ligi.

Sebastian Radzio wniósł niebagatelny wkład w historyczny awans. W sumie zdobył osiem goli, do siatki rywali trafiał w ostatnich czterech spotkaniach. Na koniec strzelił wszystkie trzy bramki w decydującym, wygranym 3:2 meczu ze Stalą Rzeszów, po którym na stadionie i w mieście zapanowała wielka euforia.

 

 

Początek końca  

Pierwszy sezon na zapleczu ekstraklasy okazał się niezwykle pechowy dla zawodników, bez których awans byłby niemożliwy. Już w pierwszych kolejkach więzadła kolanowe pozrywali Aleksandar Atanacković i Tomasz Tuttas, którzy już nie wrócili do formy sprzed kontuzji.

Sebastian Radzio utrzymywał wysoką dyspozycję z wiosny. Jesienią 2014 wystąpił w 16 spotkaniach I ligi, strzelił w nich 4 gole. Nie mógł się spodziewać, że na tym zatrzyma się jego dorobek. Na ból przywodziciela zaczął narzekać już na zajęciach inaugurujących zimowe przygotowania. Uraz, tak się wtedy wydawało, pogłębił się na pierwszym sparingu z Jagiellonią Białystok. Druga połowa rozegranego w Białymstoku 10 stycznia 2015, wygranego 1:0 meczu była ostatnią. Od tego czasu napastnik Wigier bezskutecznie walczył z dolegliwością.

 

 

W połowie lutego pojechał z zespołem do Turcji, ale wrócił samotnie po pięciu dniach. Były gracz Widzewa, w Łodzi miał przejść badania rezonansem magnetycznym. Tak zaczęły się wędrówki po gabinetach, które trwają do dziś.

U zawodnika najpierw zdiagnozowano błędnie zapalenie stawów. Minęło ładnych parę miesięcy nim wykryto boreliozę. Dzisiaj o tej chorobie Seba wie więcej niż niejeden lekarz.

Po długich poszukiwaniach, piłkarz Wigier trafił do cenionej specjalistki z Krakowa. Zaordynowana kuracja antybiotykowa przyniosła skutek. Zimą i wiosną 2016 Radzio mógł się wreszcie ruszać. Strzelał gole w halowej lidze amatorów, zaliczył kilka spotkań w czwartoligowych rezerwach suwalskiej drużyny. Latem przeniósł się z żoną do Łodzi i na tym samym poziomie pograł w pobliskiej Andrespolii Wiśniowa Góra. Do czasu aż zerwał mięsień czworogłowy. Osłabiony pigułkami organizm nie wytrzymał.

Można już się poruszać

Zimą Sebastian przestał przyjmować antybiotyki. Zdecydował się na hipertermię. W Warszawie przeszedł kilka zabiegów podgrzania ciała do 39,7 °C. Nawet taka temperatura nie zabiła jednak bakterii. Pozostała nadzieja w podobnych zabiegach w Niemczech, gdzie temperatura osiąga 41,6 °C. Kuracja w tamtejszej klinice kosztuje jednak około 20 tys. euro.

Na pomoc swojemu byłemu zawodnikowi znowu przyszedł prezes suwalskiego klubu. Na konta Fundacji Akademii Piłkarskiej Wigry Suwałki każdy może wpłacać środki na leczenie chorego piłkarza. Po kilku miesiącach na koncie zebrano  ponad 30 tys. zł. Sebastian sięga po te pieniądze, ale stosuje inna metodę.

- Mam nadzieję, że wyjazd do Niemiec nie będzie potrzebny – mówi Radzio. -  Odstąpiłem od hipertermii na rzecz leczenia specjalnymi prądami, które niszczą bakterie. W łódzkim domu mam specjalną maszynę. Do tego dochodzi ostra dieta, dzięki której schudłem 4-5 kilogramów. Przyjmuję mikroelementy, witaminy. Trzeba wzmacniać odporność, cały organizm musi walczyć z chorobą.

Sebastian oszczyścił organizm z toksyn, które wytwarzają bakterie. Może już jeść mięso, kasze, warzywa i owoce. Efekty widzi po sobie. Bóle ustępują, można się ruszać.

- Zaciskam zęby, jeszcze trochę wytrzymam – obiecuje Radzio. - Chciałbym powoli wrócić do sportu, ale się nie spinam. Oboje z żoną pracujemy i czekamy na lepsze jutro. Marzymy o tym, żeby to nasze życie jakoś wyglądało.

Wojciech Drażba 

Fot. Wojciech Drażba, Marta Orłowska


udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
04.19.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
Dodaj nowe ogoszenie