Nawet kilka dni może potrwać akcja wypłukiwania oleju opałowego z kanalizacji w Lipsku. Do kanałów trafiło kilkaset litrów paliwa.
Strażacy rozłożyli zapory sorbcyjne, aby olej nie dotarł do rzeki.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do uszkodzenia zbiornika z olejem opałowym w kotłowni spółdzielni mieszkaniowej w Lipsku.
Tłuste plamy oleju w ściekach zauważył jeden z pracowników oczyszczalni w Lipsku. Okazało się, że olej spłynął on do kanałów przez studzienki kanalizacyjne przy kotłowni spółdzielni mieszkaniowej. Około 10.00 o wycieku poinformowano straż pożarną w Augustowie. Strażacy udali się do spółdzielni. Na miejscu okazało się, że zbiornik z olejem opałowym jest uszkodzony. Nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do awarii i jak dużo oleju było w pojemniku. Szacunki są różne. W zbiorniku mogło być od 200 do nawet 500 litrów paliwa. Wezwano specjalistyczne jednostki – dwa wozy ratowniczo-chemiczne z Suwałk i dwa z Białegostoku. Na miejsce przybyli też strażacy-ochotnicy z Kurianki i Lipska, policja, przedstawiciele starostwa i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz MPO Białystok.
- Olej mógł przedostać się do Biebrzy, bo część oczyszczonych ścieków spływa do dwustumetrowego kanału, który wpada do rzeki - mówi kapitan Marek Narel, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w Augustowie.
- Rozłożono pływające zapory sorbcyjne. Użyto separatorów. Główna akcja trwała prawie 12 godzin – od 10.00 do 22.00, ale także w nocy strażacy monitorowali stan ścieków – mówi kapitan
Wypłukiwanie oleju może potrwać kilka dni.
- Ważne, aby „wyłapać” wszystkie plamy. Wszystko zależy od poboru wody. Gdy ludzie wracają ze szkoły, z pracy, kąpią się wieczorem, jest większy odbiór ścieków i to płukanie przebiega szybciej – tłumaczy kapitan.
Przyczyny rozszczelnienia zbiornika ustala policja i prokuratura.
Justyna Brozio