W sobotnie popołudnie, na żwirowni w pobliżu Bakałarzewa podpalono śmieci. W związku z tym, że pożar wybuchł w miejscu, gdzie kilka tygodni temu popełniono morderstwo, pojawiły się obawy, że mogły to być celowe działania związane z zacieraniem śladów przestępstwa. Prokuratura uspokaja jednak, że wszystkie dowody zostały zabezpieczone.
- Śmieci paliły się na w sobotnie popołudnie. Pożar został ugaszony jeszcze przed przyjazdem strażaków z Suwałk - relacjonuje Maciej Kozłowski, komendant gminny OSP Bakałarzewo. Ogień nie zagrażał zabudowaniom, ale zainteresowanie mieszkańców Bakałarzewa wzbudziło to, że śmieci popalono w miejscu, gdzie kilka tygodni temu popełniono morderstwo. Taką sugestię przekazano policji.
Gdy mundurowi dotarli do żwirowni nie było już tam ani palących się śmieci, ani strażaków. - Policjant, który przybył na miejsce wezwania nie potwierdził, że coś miało miejsce. Zgłosił tylko, że widział ślady ciężkiego samochodu - informuje aspirant Eliza Sawko. - To na pewno były ślady naszego wozu strażackiego - wyjaśnia komendant Kozłowski.
Pogłoski, że na żwirowni mogło dojść do próby zacierania śladów dementuje rzecznik suwalskie prokuratury. - Wszystkie ślady zebraliśmy w dniu ujawnienia zwłok - uspokaja prokurator Ryszard Tomkiewicz. Śledztwo w sprawie morderstwa przedsiębiorcy z Bakałarzewa powinno zakończyć się z końcem stycznia.
(mkapu)
Czytaj też:
[2013-12-10] W Bakałarzewie padły strzały
[2013-12-04] Spłacił dług nożem
[2013-12-03] Śmierć na żwirowni
[2013-12-03] Znaleziono ciało, zatrzymano mordercę
[2013-12-02] Na gruzowisku szukano zaginionego