Niemal cztery godziny trwała nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej Suwałkach poświęcona funkcjonowaniu i polityce kadrowej w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. w Suwałkach.
Radni opozycyjnego klubu Prawa i Sprawiedliwości chcieli wysłuchać informacji prezydenta miasta o sytuacji w komunalnej spółce już przed tygodniem, gdyż liczyli na to, że uda się jeszcze zapobiec zwolnieniu z pracy dziewięciu kierowców Zakładu Komunikacji Miejskiej PGK.
Zwolnienia stały się faktem. Według informacji, jaka przedstawili prezes spółki Dariusz Przybysz (na zdjęciu) i zastępca prezydenta Suwałk Łukasz Kurzyna, powodem było scedowanie przez PGK części usług na podwykonawcę, prywatną firmę z Olsztyna.
- Chcę, żeby to wyraźnie zabrzmiało: komunikacja miejska nie zostanie sprywatyzowana – powtarzał Łukasz Kurzyna. - PGK nadal będzie głównym przewoźnikiem, ale zapewne nie jedynym.
- Podpisałem umowę z podwykonawcą, ponieważ dla firmy zajmującej się transportem publicznym najważniejsza jest wiarygodność – mówił Dariusz Przybysz. – Niestety, w styczniu zostawialiśmy pasażerów na przystankach, nie wykonaliśmy 168 kursów. Skoro nie byliśmy w stanie własnymi siłami zapewnić bezpiecznego transportu, wsparliśmy się podwykonawcą. Absurdem jest twierdzenie, że sami zatrudniliśmy sobie konkurencję.
Pasażerowie w styczniu na próżno czekali na autobusy, ponieważ ponad połowa kierowców przebywała na zwolnieniach lekarskich. Była to forma nacisku na prezesa, by uzyskać podwyżki płac.
- Czy to nie dziwne, że wypowiedzenia otrzymali kierowcy, którzy chorowali i byli najbardziej aktywni w dyskusjach z prezesem? – pytał radny PiS Zdzisław Koncewicz, na co dzień szef miejskich struktur NSZZ „Solidarność”. – Nikt im nie udowodnił , że to były fikcyjne zwolnienia, żaden nie miał wcześniej upomnienia czy nagany. Dziewięciu się zwalnia, a kiedy chorowali, 10 zostało przyjętych do pracy. Może to przestroga dla pracowników innych komunalnych spółek: uważajcie, bo spotka was to samo?! Jeżeli komunikacja miejska w Suwałkach ma być w przyszłości darmowa kosztem zwalniania pracowników, to stanowczo mówimy „nie”.
O kneblowaniu ust, zastraszaniu mówili w dyskusji radni PiS Mariola Karpińska, Bogdan Bezdziecki i Jacek Juszkiewicz oraz Sławomir Sieczkowski i Anna Gawlińska z ugrupowania Mieszkańcy Suwałk. Ta ostatnia przypomniała, ze masowo na zwolnienia lekarskie udawali się policjanci, pielęgniarki oraz nauczyciele i nikt ich za to nie karał. Zdzisław Wasilewski, szef zakładowych związków zawodowych winą za całą sytuację obarczył prezesa.
Nazywać rzeczy po imieniu
- O żadnym zastraszaniu, kneblowaniu ust pracownikom podległych mi spółek nie ma mowy – zaprzeczał Łukasz Kurzyna. – Byłoby to nielogiczne, bo przecież nadejdą wybory samorządowe. – PGK nie zapewniło mieszkańcom usług odpowiedniej jakości. Będziemy przyglądali się i analizowali, jak czyni to zaangażowany przez nią podwykonawca. Natomiast sposób wchodzenia w spór zbiorowy z pracodawcą w naszym kraju szczegółowo opisuje ustawa.
- Nikt nie chciał tu nazwać rzeczy po imieniu – odpowiadał prezes Dariusz Przybysz. – To, że na zwolnienia szli policjanci czy pielęgniarki jest tylko dowodem na słabość naszego państwa. – Nie jestem w sporze z załogą, lecz tylko z grupą osób.
Zdaniem prezesa PGK, domagający się podwyżek nie wchodzili w spór zbiorowy, ponieważ w referendum nie poparłaby ich załoga.
Podwyżki w PGK będą, od 1 kwietnia. Nie wyniosą 800 zł, o które dopominali się kierowcy, lecz średnio 250 zł. Zwolnieni kierowcy w sądzie mają walczyć o powrót do pracy. „Chorobowy” protest przyspieszył prace nad wprowadzaniem bezpłatnej komunikacji dla wszystkich mieszkańców. Ten proces wiąże się z poszukiwaniem oszczędności.
WD
