04.04.2020

UEFA chce wznowić rozgrywki w lipcu, a w Wigrach 30 czerwca wygasają umowy trenera i 12 piłkarzy

Szefowie europejskiej piłki twierdzą, że ”Jest plan, by do grania w piłkę wrócić w lipcu.” „Na razie sytuacja jest jasna i niezmienna: grać w piłkę nie możemy, rozgrywki są zatrzymane” – odpowiada Zbigniew Boniek, prezes PZPN.

- Kto zagra w Wigrach, 30 czerwca kończą się umowy zawarte przez trenera i 12 piłkarzy. Kto zatem zagrałby w Wigrach? - pyta Dariusz Mazur, prezes suwalskiego klubu. 

UEFA wysłała list do 55 zrzeszonych w niej federacji, by te nie traciły jeszcze wiary w to, że obecny sezon da się rozegrać do końca. W niektórych krajach, takich jak np. Belgia pojawiły naciski, że sezon powinien zostać zakończony na takim etapie, jaki jest obecnie (czyli mistrzem zostało by Club Brugge). 

„W sprawie rozgrywek ekstraklasy co kilka dni pojawiają różne pomysły. Jedni chcieliby takiego rozwiązania, drugim pasuje inny pomysł. Na razie sytuacja jest jasna i niezmienna: grać w piłkę nie możemy, rozgrywki są zatrzymane" – w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego mówi Zbigniew Boniek, prezes PZPN. 

– Pogoń za pieniądzem sprawia, że władze nie tylko UEFA, nie troszczą się o zdrowie i życie zawodników, a o interesy decydentów. Pogoń za pieniądzem zabija sens gry w piłkę  nożną – twierdzi Dariusz Mazur, prezes suwalskich Wigier.

Aleksander Ceferin, szefujący UEFA, w liście, który cytuje angielski serwis SkySports, apeluje o to, by z wszelkimi ruchami jeszcze się wstrzymać. Według niego istnieje szansa, że w lipcu ponownie będzie można wrócić do rozgrywania spotkań, a tym samym do dokończenia rozgrywek w poszczególnych krajach.„Jeśli nie będziemy solidarni, nie wyjdziemy z tego kryzysu” – napisano w liście Ceferin. Według niego, jeśli jakaś liga przedwcześnie ogłosi zakończenie ligi, grozi to tym, że UEFA nie zaakceptuje tego rozstrzygnięcia i np. nie pozwoli drużynom z danej ligi zagrać w kwalifikacjach do europejskich pucharów. „W pucharach organizowanych przez UEFA można uczestniczyć po rozegraniu pełnego sezonu. W przeciwnym razie pojawią się poważne wątpliwości, czy będzie to możliwe” – można przeczytać w liście.

A tak o przyszłości rozgrywek nie tylko ligowych mówi prezez PZPN Zbigniew Boniek w wywiadzie z dziennikarzem Przeglądu Sportowego

- W sprawie rozgrywek ekstraklasy co kilka dni pojawiają różne pomysły. Jedni chcieliby takiego rozwiązania, drugim pasuje inny pomysł. Na razie sytuacja jest jasna i niezmienna: grać w piłkę nie możemy, rozgrywki są zatrzymane. Ale przyjdzie czas, w którym będziemy musieli nauczyć się żyć z koronawirusem i znajdą się inne środki zabezpieczające niż tylko siedzenie w domu i zupełna izolacja. Inaczej wszystkich czeka potężny krach gospodarczy. Staram się patrzeć w przyszłość optymistycznie, dlatego byłem zadowolony, kiedy usłyszałem kilka ważnych dla naszego futbolu decyzji. Polska piłka się zatrzymała, ale musi mieć nadrzędny interes w tym, by wrócić na boisko i dokończyć rozgrywki. Wszystko po to, by zminimalizować i zredukować straty. Przede wszystkim na szczeblu centralnym, bo kluby są zbyt biedne na dodatkowe koszty, które mogłyby doprowadzić do dodatkowych problemów albo nawet upadku. A widzę, że mamy ogromną inwencję i niektórzy już doszli do wniosku, że można nie grać w ogóle albo, że nikt nie spada i powiększamy ligę do 18 drużyn. Zamiast manipulacji trzeba rozsądku. UEFA powiedziała, że możemy wydłużyć rozgrywki do 19 lipca. Wcześniej mieliśmy deadline wyznaczony na 20 czerwca, co wiązało się ze sporym ryzykiem, że nie zdążymy. Teraz już wiemy, że piłkarze mogą wrócić na boisko nawet w drugiej połowie czerwca i zdążą dokończyć sezon. W miesiąc można rozegrać jedenaście kolejek albo przynajmniej być dużo bliżej mety niż teraz. Straty byłyby dużo mniejsze, a przede wszystkim byłoby sprawiedliwiej, bo o kolejności w tabeli decydowałaby maksymalna liczba rozegranych kolejek i boisko, a nie zielony stolik. Kolejny sezon byłby przejściowy i musielibyśmy ustalić jego zasady: 16 zespołów i jeden spada. Albo od razu 18. Ale tu rodziłyby się duże wątpliwości.

- Dlaczego?

- Załóżmy, że nikt nie spada i z I ligi awansują dwa kluby. To te z lokat trzy-sześć, które teraz mają gwarancję występu w barażach o miejsce w ekstraklasie, poczułyby się skrzywdzone. I słusznie. To samo, gdybyśmy zdegradowali ostatni zespół – wtedy pójdzie do sądu i powie, że gdyby wcześniej wiedział, że 15. lokata gwarantuje utrzymanie, to zimą zainwestowałby więcej w nowych piłkarzy, lepiej się przygotował i... też by sprawę wygrał. Tak samo trzeci klub z II ligi. Argument byłby podstawowy: nie można zmieniać regulaminu w trakcie rozgrywek. Żeby tego uniknąć trzeba spróbować wrócić i być do tego powrotu gotowym w każdej chwili. Puchar Polski też dałoby się dokończyć w takich realiach. Najważniejsze, żeby wirus odpuścił i te teoretyczne rozważania można było wprowadzić w życie. Ale wszystkie kluby szczebla centralnego muszą sobie zdawać sprawę, że pod koniec maja może zapaść decyzja: wracamy. Kluby dostaną minimum dwa tygodnie na treningi na boisku. Nie chciałbym wtedy usłyszeć tłumaczeń: „Nie możemy grać tak szybko, potrzebujemy czterech tygodni”. Nie. Teraz jest czas, by ćwiczyć, kluby muszą mieć plan na scenariusz, o którym mówię. W interesie wszystkich powinno być dokończenie sezonu, nawet bez kibiców.

- Tylko, czy to jest możliwe?

- Jeśli zaczniemy grać w połowie czerwca, to tak.Belgijska Pro League zaproponowała, by skończyć sezon już teraz. Zatwierdzenie decyzji wymaga 80 procent głosów na tak od 24 profesjonalnych klubów.Tam mają widocznie inne problemy, my chcemy wrócić na boiska. W tej kwestii UEFA zostawiła federacjom wolną rękę, ale nie idźmy tą drogą, nie naśladujmy innych, myślmy o sobie. W naszej, polskiej rzeczywistości optymalny byłby powrót ekstraklasy, I oraz II ligi i najpóźniej w połowie czerwca i granie do połowy lipca. Nowy sezon zacząłby się w połowie sierpnia, terminarz byłby ciaśniejszy, kilka razy trzeba by zagrać w środę i niedzielę. Ale nic by się nie stało. Ekstraklasa powinna próbować negocjować z TVP i Canal+, które jeszcze przez rok mają prawo pokazywania rozgrywek, by nawet w formule ESA34 (18 klubów, mecz i rewanż) warunki kontraktu nie były drastycznie zmienione. To samo, jeśli zostanie 16 klubów i zagrają tylko mecz oraz rewanż, bez siedmiu dodatkowych kolejek. Mówię to, bo niektóre kluby uważają, że granie albo nie tych jedenastu ostatnich kolejek, niczego w ich sytuacji nie zmieni. Do zdobycia są 33 punkty, a kilka pozycji w tabeli wyżej to kilkaset tysięcy złotych więcej. Jest o co grać i walczyć.

- Co z zawodnikami, którym 30 czerwca kończą się kontrakty?

- UEFA mówi jasno: jeśli w danym kraju rozgrywki trwają dłużej niż do 30 czerwca, to piłkarz, któremu tego dnia kończy się umowa, może ją przedłużyć np. o miesiąc albo dwa. Kiedyś tego nie było. Ale to już kwestia negocjacji klubu z zawodnikiem. Niektórzy wątpią: „Zawodnik zażąda pięć razy więcej”. Bądźmy rozsądni. Po pierwsze nie ma ludzi niezastąpionych. a piłkarz, który odejdzie 30 czerwca, nigdzie indziej nie zagra aż do nowego sezonu. Jeśli ważny gracz powie: „Nie chce mi się grać, jadę na urlop” albo zechce sporej podwyżki, sam sobie wystawi świadectwo, a cenę zapłaci szukając nowego klubu. To też nie jest problem nie do rozwiązania. Podobnie jak z piłkarzami, którzy odchodzą 1 lipca. (...) Takich spraw nie da się i nie wolno narzucić, ani załatwić odgórnie. Z piłką na niższym szczeblu możemy zrobić to, co chcą Belgowie. Zakończenie rozgrywek w tym momencie to dla nich oszczędność pieniędzy, ale na razie nie jest jeszcze konieczne, nie trzeba się spieszyć. Natomiast kluby ze szczebla centralnego wręcz mają obowiązek dokończyć rozgrywki, jeśli oczywiście będzie taka możliwość, a nie kombinować, co zrobić by nie grać. UEFA stworzyła nam możliwość – ekstraklasa może grać do 20 lipca, najsilniejsze ligi nawet do sierpnia. 

- Wyobraża pan sobie, kiedy kibice mogliby wrócić na stadion?

- Tu mamy duży kłopot. Jeśli impreza nie jest masowa, może w niej uczestniczyć 999 osób. Na większe stadiony można by spróbować wpuścić powiedzmy 500 kibiców i rozmieścić tak, by zachowali bezpieczną odległość. Dałoby się to zrobić, ale na razie to melodia odległej przyszłości. Za wcześnie o tym mówić, ale trzeba o tym myśleć. Bo dzień, w którym powiemy: „Nie ma już koronawirusa” prędko nie nadejdzie, on będzie się tlił dopóki nie znajdziemy szczepionki.

A tak na nasze pytania odpowiadał Dariusz Mazur, prezes suwalskich Wigier

- Co sądzi Pan o propozycji UEFA, że przerwane rozgrywki ligowe można dokończyć w lipcu, ostrzegając jednocześnie, że jeśli jakaś liga przedwcześnie ogłosi zakończenie ligi, grozi to tym, że UEFA nie zaakceptuje tego rozstrzygnięcia i np. nie pozwoli drużynom z danej ligi zagrać w kwalifikacjach do europejskich pucharów. 

- Nas europejskie puchary nie dotyczą. Dla klubów polskiej pierwszej i drugiej ligi ten pomysł jest nie do zaakceptowania. Co z piłkarzami, którym z dniem 30 czerwca kończy się uowa z dotychczasowym klubem i już uzgodnili warunki albo już podpisali umowy z nowymi klubami, które będą ich obowiązywały od 1 lipca 2020?. W Wigrach z ostatnim dniem czerwca kończą się umowy z trenerem i aż 12 piłkarzami. W dobie rozwoju pandemii koronawirusa, decydenci w pogoni za pieniądzem nie biorą pod uwagę zdrowia, a być może i życia zawodników. Pieniądze zabijają sens gry w piłkę nożną. 

- Jeżeli rozgrywki miałyby być dokończone w lipcu, to kiedy piłkarze musieliby rozpocząć przygotowania do gry i gdzie, jak zamknięte są hale, siłownie, stadiony, obowiązuje zakaz wstępu na plaże, do parków, lasów, a tam głównie wyrabiało się kondycję?

- Przygotowania do sezonu należ rozpocząć 2-3 tygodnie przed grą. Jak to zrobić przy obowiązujących zakazach? A przygotowanie jest w tym przypadku bardzo ważne, bo trzeba byłoby grać co dwa-trzy dni.

- A co z zamkniętymi dziś stadionami. Przecież piłkarze, ale nie tylko oni bo przedstawiciele innych dyscyplin sportowych tak samo rywalizują dla siebie, ale też dla kibiców.

- Gra przy pustych trybunach to nie tylko straty finansowe. To koszty dla klubów, bo w takim spotkaniu występują nie tylko dwie drużyny na płycie boiska, to także zawodnicy rezerwowi, sztab szkoleniowy, sędziowie, chłopcy podający piłkę, ochrona obiektu. W sumie jest to około 100 osób, którym trzeba zapłacić. Moim zdaniem władze piłkarskie nie tylko w Polsce, ale UEFA i FIFA powinny wziąć przykład z rozgrywek klubowych w innych dyscyplinach, takich jak siatkówka, koszykówka czy piłka ręczna, w których rozgrywki zostały przerwane, a końcowe tabele uwzględniają tylko mecze rozegrane do chwili przerwania rozgrywek.

Tadeusz Moćkun, www.przegladsportowy.pl   

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*