Wbrew wątpiącym, Łotyszka obrabowana w Suwałkach miała przy sobie 280 tys. euro, czyli ponad 1 mln 173 tys. złotych.
Pomimo zatrzymania domniemanych sprawców napadu, pieniędzy nie udało się odzyskać.
Przypomnijmy, do napadu na obywatelkę Łotwy doszło w miniony poniedziałek w jednej z pizzerii w centrum Suwałk. 26-letnia kobieta wraz z mężem przebywała w jednej z pizzerii w centrum miasta. W pewnym momencie do Łotyszki podszedł młody mężczyzna, uderzył ją w twarz, na towarzyszącego jej męża przewrócił stolik, po czym zabrał leżącą na kanapie torebkę z zawartością 280 tys. euro i zbiegł.
Kobieta nie kłamała.
- Rzeczywiście miała w torebce 280 tys. złotych, czyli ponad 1 mln 173 tys. złotych. Wypłaty tej sumy dokonała w jednym z suwalskich banków – mówi Zbigniew Węgrowski, zastępca Prokuratora Rejonowego w Suwałkach.
To ucina spekulacje, że kobieta mogła sfingować napad. Wątpliwości wzbudzał fakt przewożenia tak gigantycznej sumy w torebce. Suwalczanom przypomniała się również historia z ubiegłego roku, kiedy to jeden z mieszkańców miasta zgłosił kradzież 300 tys. złotych. W rzeczywistości żadnej kradzieży nie było.
Mężczyzna wypłacił z banku 300 tys. złotych. Pieniądze wydał, a szefowi zgłosił, że został napadnięty. Poszkodowani Łotysze od razu zawiadomili policję. Szybko podjęto pościg za domniemanymi sprawcami napadu.
Jeszcze tego samego dnia na Litwie, przy współpracy Strazy Granicznej, zatrzymano pięciu mężczyzn, także Łotyszy, podejrzanych o dokonanie kradzieży. Wszystko wskazuje na to, że przyjechali do Suwałk za rodaczką. Podróżowali dwoma samochodami. Zostali zatrzymani, ale zaraz wypuszczeni z aresztu.
- Nie wnioskowaliśmy o ich sprowadzenie do Suwałk. Na razie weryfikujemy materiał dowodowy – mówi prokurator Węgrowski.
Jeśli okaże się, że mężczyźni są sprawcami napadu i kradzieży, grozi im do 12 lat pozbawienia wolności. Pechowa bizneswoman na odzyskanie skradzionej sumy zapewne nie ma co liczyć.
(just)
