Ponoć kiedyś nawet złodzieje mieli swój honor. Ci, którzy okradli w miniony weekend pomieszczenia suwalskiej Fundacji Promyk, na pewno tej cechy nie posiadali. Z piwnicy przy ul. 1 Maja wynieśli kilkadziesiąt kilogramów konserw, makaronu, kasz i innych produktów, które miały trafić do najuboższych suwalskich rodzin.
- Jestem tym bardzo zmartwiona, wręcz załamana – mówi Maria Sienkiewicz z Fundacji. – Ta żywność trafiała systematycznie do około 90, a bywało nieraz, że i ponad stu najuboższych rodzin.
Do włamania doszło w miniony weekend. Kiedy dokładnie, nie wiadomo.
- W piątek było jeszcze wszystko w porządku. Kradzież zauważyłam w poniedziałek. Złodzieje mogli się więc włamać do pomieszczeń piwnicy w sobotę, albo w niedzielę. Trudno mi sobie wyobrazić, jak dali radę wynieść kilka wielkich kartonów czy toreb przez nikogo nie zauważeni – mówi społecznik.
Aby wejść do piwnicy musieli najpierw skorzystać z domofonu, potem otworzyć zamknięte na klucz pomieszczenia piwniczne. Skąd go mieli? Dokładne okoliczności włamania wyjaśnia policja. Wiadomo natomiast, że złodzieje przecięli metalową sztabę zabezpieczająca drzwi. Ze środka wynieśli głównie sery, soki jabłkowe, kaszę, cukier i bardzo dużo konserw. Dokładne szacowanie strat wciąż trwa.
- Nikt tego w małych reklamówkach nie wyniósł. Prawdopodobnie te produkty trafią do sprzedaży. Apelujemy do wszystkich osób, które zetkną się z próbą sprzedania produktu żywnościowego oznaczonego logiem Caritasu albo Banku Żywności, aby zgłosili ten fakt na policję – prosi pani Maria.
To już nie pierwsze włamanie do pomieszczeń Fundacji Promyk.
- Dość spora kradzież miała miejsce 2-3 lata temu, a kilka miesięcy temu mieliśmy próbę kradzieży. Może było to tylko rozpoznanie i teraz złodzieje wrócili po łup? – dywaguje.
Jak mówi, to wydarzenie przelało czarę goryczy.
- Rezygnuję z przechowywania żywności dla biednych, bo jak widać – nie mam warunków. Miasto nie posiada w swoich zasobach lokalu, który mógłby nam zostać użyczony. Zabiegaliśmy o taki chociażby ze środków budżetu obywatelskiego. Najbardziej żal mi tych rodzin, które nie mogą już liczyć na paczki. Wiele z nich to rodziny wielodzietne, albo przytłoczone ciężką chorobą któregoś z domowników – kończy.
(just)








