Ekipę piłkarzy z charakterem, z których każdy wskoczy w ogień za drugiego, tworzą władze suwalskiego pierwszoligowca. Do zespołu, który ostatnie rozgrywki zakończył na 10. miejscu, mają przyjść mocni psychicznie, waleczni gracze.
- Niekoniecznie chcemy iść w stronę znanych nazwisk – mówi Dariusz Mazur, prezes Wigier. – Zamierzamy zbudować piłkarską „bandę”, która będzie w tabeli wyżej niż w tym sezonie, w którym, tak osobiście uważam, odnieśliśmy największy sukces.
Trudno jest wejść na szczyt, ale trudniej się na nim utrzymać. Takimi szczytami były dla biało-niebieskich historyczny awans na zaplecze ekstraklasy i zajęcie w niej przed rokiem 9. miejsca.
- Trener Jan Urban, mój przyjaciel, ostrzegał, że dla beniaminka najgorszy jest drugi sezon – opowiada prezes. – Miał rację. Po pięciu kolejkach byliśmy liderem, a po 23 outsiderem. Przeżyliśmy chwile euforii, ale i nerwów. Co znaczą względy pozapiłkarskie u zawodników, przekonaliśmy się w ostatnich 10 kolejkach, w których drużyna zdobyła 20 punktów. Dominik Nowak niewiele zmienił w stylu gry, do dyspozycji miał tych samych zawodników, ale potrafił do nich dotrzeć, zdołał wykrzesać z nich wszystko, co możliwe.
Wigry miały być przynajmniej ósme, są 10. Zdobyły jednak tylko dwa punkty mniej niż rok wcześniej. W ostatnich 11 kolejkach lepsze od nich były tylko Arka i Olimpia Grudziądz. Bardzo dobrze drużyna radziła sobie na obcych boiskach. Gdyby sporządzić tabelę w oparciu tylko o mecze na wyjazdach, Wigry - z bilansem 8 zwycięstw, 5 remisów i 4 porażki – byłyby wiceliderem, za Arką.
- W tym ciężkim sezonie z zespołem pracowało trzech trenerów – przypomina Dariusz Mazur. - Każdy z nich zasłużył na ogromne podziękowania. Bardzo szanuję i cenię Zbigniewa Kaczmarka, decyzja o rozstaniu z nim była szczególnie trudna. Donatas Vencevicius, od wielu lat mój bliski przyjaciel, sam zrezygnował po remisie 2:2 w Olsztynie, gdzie Wigry goniły od 0:2. Uznał, że potrzebny jest nowy impuls. Powiedział, że nie po to przez pięć lat razem pracowaliśmy na rzecz klubu i zespołu, by to zmarnować. Przyszedł Dominik Nowak i wydobył z drużyny to „coś”, co przyniosło nam pewne utrzymanie. Musiał jednak mieć z kogo i co wydobywać.
Prezes podkreśla pracę, jaką wykonali wszyscy ludzie działający w klubie i dbałość o szczegóły. Zagrożone po jesieni Wigry, zimą wzmocniły się aż sześcioma zawodnikami, okres przygotowawczy spędziły na dwóch zgrupowaniach, rozegrały sparingi z bardzo silnymi rywalami, z Lechem Poznań na czele.
- Cierpliwa, solidna praca przynosi efekty – przekonuje Dariusz Mazur. – Takiego komfortu przygotowań nie miał silny przecież Stomil Olsztyn i w efekcie wiosną wywalczyliśmy od niego 10 punktów więcej. Cierpliwości brakowało niektórym kibicom, którzy powtarzali, że Wigry na pewno spadną. Niech sobie przypomną, gdzie nasz klub był 10 lat temu, a gdzie jest teraz i zapraszam wszystkich na stadion już w nowym sezonie. To jest sport i porażek nie da się uniknąć, ale emocji na pewno nie zabraknie.
Najbardziej bolała seria dziewięciu porażek z rzędu u siebie. Tylko w meczu z Zagłębiem Sosnowiec gospodarze grali tak, jakby ich sparaliżowało. Pozostałe spotkania na Zarzeczu przegrali różnicą jednej bramki. Zresztą, stosunek goli na koniec sezonu – 41:35 – mówi o zaciętości spotkań. Ostatnie mecze w Suwałkach były już zwycięskie i oglądało je grubo ponad 2000 kibiców.
- Stadion się zapełnia, a chcemy grać tak, by przyciągać komplet publiczności – mówi Dariusz Mazur. – Marzę o tym, by samorząd miasta już nie miał wyjścia i musiał podjąć decyzję o przebudowie drugiej trybuny, o dokończeniu projektu modernizacji stadionu piłkarskiego.
Wojciech Drażba
