Suwalski ultramaratończyk udanie zadebiutował w zawodach dla gigantów wytrzymałości. W ciągu doby przebiegł dystans aż czterech maratonów. Satysfakcja byłaby pełna, gdyby nie kiepska pogoda i miejsce tuż za podium.
Jedenasta już edycja mistrzostw, przeprowadzanych pod egidą PZLA, odbyła się w sobotę i niedzielę w Łysych koło Ostrołęki. Na starcie biegu głównego stanęło 85 śmiałków z całego kraju, Litwy i Ukrainy. Była wśród nich rekordzistka świata w biegu 24-godzinnym (259 991 metrów) i 48-godzinnym (401 249 metrów) Patrycja Bereznowska. 43-letnia biegaczka z Wieliszewa nie pobiła swojego osiągnięcia, co wiązałoby się z premią w wysokości 10 tys. zł. Wynikiem 232 390 metrów zajęła czwartą lokatę w generalnej klasyfikacji.
Wygrał 25-letni Andrzej Piotrowski – 243 412 m, przed dwa lata starszym Leszkiem Małyszkiem z AZS AWF Katowice – 237 514 m i 44-letnim Andrzejem Mazurem z Gdyni – 236 217 m.
- Wystartowaliśmy o 10..00 w sobotę, a strażacka syrena i gwizdki sędziów oznajmiły koniec rywalizacji o 10.00 w niedzielę – opowiada Wojciech Klekotko. – Biegliśmy po 2-kilometrowej pętli w Łysych, miejscowości, w której mieszczą się znane zakłady mięsne JBB, współorganizator imprezy.
W odróżnieniu od poprzednich sezonów , w których zaliczał po kilka maratonów narciarskich i biegowych, triathlony na dystansie pół- czy całego Iron Mana lub ultramaratony na 60 czy 100 km, ten rok był dla Wojciecha Klekotki ubogi w starty. Trenował, niedawno przebiegł Półmaraton Wigry, szykował się do biegu na 100 km po górach. Kiedy nie udało się wyjechać na południe kraju, dal się namówić na start w Łysych.
- Po raz pierwszy i chyba ostatni – śmieje się 55-letni lekkoatleta. – Deszcz, który zaczął lać najpierw około godz. 15 , a potem miedzy 2.00 a 6.00 rano mocno dał się wszystkim we znaki. Dobrze, że miałem trochę ciuchów na zmianę. Nocna ulewę przeczekałem trochę podczas godzinnej drzemki w samochodzie. Wcześniej odpocząłem dwa razy po półgodziny.
Przerwy pomogły, po nich biegło się lżej. Kto wie jednak, czy gdyby nie one, Klekotko nie stanąłby na podium w kategorii wiekowej 50-latków. Wygrał ją jego rówieśnik, Tadeusz Sekretarczyk z Pszczółek – 213 638 m, przed 59-letnim Zbigniewem Granatem z AZS AWF Warszawa – 196 137 m i kolejnym reprezentantem rocznika 1963, Kazimierzem Puławskim – 182 746. Czwarty w tej klasyfikacji Wojciech Klekotko przebiegł dokładnie 170 773 m.
- Lekki niedosyt jest, ale i tak wypadłem lepiej niż zamierzałem – mówi nasz bohater. – Marzyłem o tym, żeby pokonać 140 km, bo tyle było trzeba przebiec, żeby być klasyfikowanym w mistrzostwach Polski.
Wojciech Klekotko miał okazję podpatrzeć, jaką taktykę obrali najlepsi – ci, którzy grupo przekroczyli 200 km. Oni podyktowali sobie mocne tempo na początku, nabijali licznik głównie w pierwszych godzinach. W ostatnich już raczej maszerowali.
- Nabrałem nowych doświadczeń, ale chyba nie wykorzystam ich w tak morderczym biegu – mówi czujący jeszcze w mięśniach i kościach ogromny wysiłek lekkoatleta.
Wojciech Klekotko, który czuje się rekordzistą Suwałk w biegu 24-godzinnym, chętnie widziałby takie zawody w naszym mieście. Pętla dookoła zalewu Arkadia ma 1700 m.
- Można więc powiedzieć, że w sobotę i niedzielę obiegłem zalew 100 razy, a najlepsi pokonali dystans niewiele krótszy niż z Suwałk do Warszawy.
WD