Biało-Czerwone przegrały mecz o wszystko. Uległy Węgierkom i straciły szanse na wyjście z grupy. Zamiast o czołowe lokaty, w Niemczech powalczą o 17. miejsce w mistrzostwach świata piłkarek ręcznych.
To spore rozczarowanie, bo dwa i cztery lata temu nasze zawodniczki zajmowały w MŚ czwarte pozycje. Prowadził je wtedy Duńczyk Kim Rasmussen, dzisiaj selekcjoner reprezentacji Węgier.
Dla Polek, które na inaugurację 23. czempionatu niespodziewanie wygrały ze Szwedkami, ale potem uległy Czeszkom i zostały rozbite przez Norweżki, czwartkowy mecz był z gatunku tych o życie. Wygrane z Madziarkami i w piątek z Argentyną mogły im dać nawet drugie miejsce w grupie. Niestety już wiadomo, że w najlepszym razie podopieczne Leszka Krowickiego uplasują się na 5. pozycji i w meczach pocieszenia o Puchar Prezydenta będą rywalizowały o 17. miejsce.
Mimo zapewnień, że dadzą z siebie wszystko i zagrają na 120 procent, Polki były równorzędnymi rywalkami dla Węgierek tylko do stanu 7:7. Później nie wykorzystały przewagi liczebnej i nie potrafiły rzucić bramki aż przez 8 minut. W 20 minucie Leszek Krowicki posłał w bój wychowankę Hańczy Suwałki Sylwię Lisewską, która za pierwszym razem strzeliła bardzo niecelne, a po jej drugim rzucie piłka odbiła się od słupka i poleciała na aut.
W drugiej połowie debiutująca w imprezie tej rangi 31-letnia suwalczanka zaliczyła ładną asystę do obrotowej, ale cały nasz zespól spisał się fatalnie. Węgierki, które do przerwy prowadziły 13:11, szybko zwiększyły przewagą do sześciu bramek, a potem odskoczyły już nawet na osiem. Takiej różnicy Biało-Czerwone nie były w stanie odrobić.
W piątek o 14.00 Polska zagra z najsłabszą w grupie Argentyną. Grająca w Kramie Start Elbląg Sylwia Lisewska, najlepsza snajperka ekstraklasy poprzedniego sezonu, będzie miała okazję poprawić swój dorobek w finałach mistrzostw świata. Teraz ma zdobyte dwie bramki w meczu z Norwegią.
WD