Artur Apalko i Wojciech Klekotko w doskonałych humorach wrócili ze Szwecji. W ponad siedem godzin pokonali 90-kilometrową trasę najdłuższego i największego na świecie biegu narciarskiego.
- Pozostał niedosyt, bo na mecie w zabrakło dla nas pamiątkowych medali – opowiada Klekotko. – To wstyd dla organizatorów. Zawody maja prawie stuletnia tradycję, rozgrywane są we wspaniałej atmosferze, a nie dopilnowano tak ważnego dla uczestników szczegółu. Na mecie, co niespotykane na innych maratonach, nie czekał też nas ciepły posiłek.
To dziwne tym bardziej, że wpisowe wynosiło 200 euro od osoby. W zamian zawodnicy otrzymali tylko numery startowe i mogli posilać się w rozstawionych co 10 km punktach żywieniowych.
- Mieszkająca od 30 lat w Szwecji pani Zofia Karczewska, u której nocowaliśmy, obiecała, że przyśle nam te medale pocztą – kwituje ten zgrzyt suwalczanin.
Zawody relacjonowała TVP Sport, a współkomentatorem był Zbigniew Karczewski, jeden z byłych członków ekipy szkoleniowej Józefa Łuszczka. To właśnie dzięki Zbigniewowi Karczewskiemu Artur Apalko, 48-letni nauczyciel Zespołu Szkół w Jeleniewie oraz Wojciech Klekotko, 52-letni przedsiębiorca znaleźli się w gronie 16,5 tysiąca uczestników najsłynniejszej imprezy. Zapisy drogą elektroniczną kończą się po minucie kawałkiem. Lista zostaje błyskawicznie zamknięta.
Suwalska ekipa, w skład której wchodziły żony sportowców amatorów oraz przyjaciel i sponsor Jerzy Kruszewski, prezes firmy Poltor wyruszyła na miejsce na trzy godziny przed wyznaczoną na 8.00 startem. Potworne korki spowodowały, że nasi maratończycy zameldowali się w Saelen pół godziny przed sygnałem startera. Było już za późno, by poszukać miejsca gdzieś w przodzie. Mieli numery 15922 oraz 15298 i karnie stanęli w ostatniej grupie startujących. Każda z takich grup liczy po 1500 osób. Jak wygląd start do Biegu Wazów możemy zobaczyć na filmiku z ubiegłorocznej edycji (źródło: YouTube)
- Przez straszliwy tłok, przez pierwsze trzy kilometry dosłownie szliśmy – narzeka Klekotko. – Gdyby nie to, pokonalibyśmy dystans godzinę szybciej.
Pierwszy 10-kilometrowy odcinek suwalczanie pokonali z prędkością piechura - 7,6 km/h. Potem wzrosła już ona do nawet do 14,52 km/h, a na finiszowych 10 kilometrach spadła do niespełna 9 km/h.
- Trasa była prosta, więcej było na niej zjazdów niż podbiegów, ani razu nie dopadł mnie kryzys – cieszy się Wojciech Klekotko. – Na metę wpadłem jednak wyczerpany. W lepszej formie bieg ukończył Artur.
Przy padającym przez większość dystansu z Saelen do Mory śniegu 92. Bieg Wazów wygrał John Kristian Dahl – 4:08:00. Najszybzsa z pań, Austraiaczka Katerina Smutna była tylko o dziewięć minut wolniejsza – 4:17:56. Profesjonaliści wyruszają jednak na trasę jako pierwsi i nikt im nie przeszkadza w osiąganiu świetnych rezultatów.
Wojciech Klekotko z czasem 7:29:04 zajął 5641. miejsce i był piaty wśród 17 Polaków, którzy wzięli udział w zawodach. Artur Apalko uzyskał czas 7:52:33 i uplasował się na 6350. pozycji.
Po Biegu Piastów w Jakuszycach, Tartu Maraton w Estonii, Hiihto Maraton w Finlandii, Jizerskiej Padesatce w Czechach, Marcialondze we Włoszech i Koenig Ludwig Lauf w Niemczech, Bieg Wazów był siódmym maratonem narciarskim w karierze suwalskich amatorów.
Kolejny maraton już za trzy tygodnie
Wiosną i latem suwalczanie biegają klasyczne maratony i chcą zdobyć koronę takich biegów w Polsce.
- W ciągu dwóch lat trzeba zaliczyć pięć startów w różnych miastach – mówi Klekotko. – W ubiegłym roku Artur ukończył trzy, a ja dwa biegi na dystansie 42,195 km. – Już za trzy tygodnie wyruszamy na maron do Dębna, będący jednocześnie Mistrzostwami Polski.
Wojciech Drażba
