18.11.2021

Trener Polonii Raczki Mariusz Zalewski: Z pozycji wicelidera nawet łatwiej walczyć o awans

Zawodnicy mogą odpocząć. Runda jesienna sezonu 2021/2022 dobiegła końca. W Podlaskiej A-klasie grupy pierwszej Polonia Raczki zajmuje drugie miejsce w tabeli za Korą Korycin. Rundę wiosenną rozpocznie od starcia z Vertą Suwałki. O minionej rundzie i planach na przyszłość z Mariuszem Zalewskim, trenerem Polonii Raczki, rozmawia Justyna Brozio.

- Pierwsza runda dobiegła końca. Jak mógłby ją Pan podsumować?

- Moim zdaniem, wyniki są naprawdę bardzo dobre. Chłopcy naprawdę bardzo się starali. Włożyli dużo energii zarówno w przygotowania jak i rozgrywki. Uważam, że przełożyło się to na ostateczne wyniki. Ciężka praca naszego zespołu zaowocowała dobrym wynikiem - drugą pozycją w tabeli. Mamy zaledwie dwa punkty straty do pierwszego zespołu. Jest to bardzo dobre miejsce do ataku na fotel lidera, dobre pole do awansu.

- Czy któryś z zawodników Polonii wyróżnił się i zasługuje na szczególną pochwałę?

- Myślę, że wszyscy bardzo dobrze się spisali. Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Piłka jest grą zespołową i na sukces drużyny składają się postawy wszystkich grających. Uważam, że jako zespół zagraliśmy bardzo dobrze. Wszyscy zawodnicy podeszli do rozgrywek bardzo profesjonalnie. W piłce nożnej fajnie jak są indywidualności, ale jeśli nie ma zgranego, dobrego zespołu, nie przełoży się to na wynik. Indywidualności same nie grają.

- Może w takim razie w tej rundzie kogoś zabrakło? Czy dało się odczuć brak któregoś z zawodników?

- Takie problemy pojawiają się najczęściej jesienią - w październiku i listopadzie, kiedy część chłopaków wyjeżdża na studia. Mówiłem już o tym na początku rundy.  I tu faktycznie, brakowało nam w końcówce dwóch, trzech zawodników do wzmocnienia składu, zwłaszcza w środku pola i w defensywie. Mam na myśli Adama Uździło i Adama Kosaka. Gdyby grali z nami do końca, na pewno efekt byłby lepszy. Także Mateusz Burzycki na środku był wyróżniającym się zawodnikiem. Niestety, przez jakiś czas nie mógł grać z powodów osobistych. Dołączył do rozgrywek na dwa ostatnie mecze. Pozostali zawodnicy potrafili wziąć na siebie ciężar, ale pod koniec października rzeczywiście dało się odczuć brak dwóch zawodników.

- Czy zapowiadają się jakieś zmiany personalne? Ktoś chce odejść z Polonii? Może ktoś chciałby dołączyć?

- Na chwilę obecną żaden z obecnie grających zawodników nie zgłosił chęci rezygnacji z gry w zespole. Chcieliby do nas dołączyć pewni zawodnicy, ale jest zdecydowanie za wcześnie, aby o tym mówić, aby wymieniać nazwiska.

- Może w takim razie podpowiedź: skąd? Suwałki, Olecko?

- Tego też nie zdradzę. Zastanawiamy się ogólnie, czy w ogóle przyjmować do zespołu osoby z zewnątrz, spoza gminy. Brakuje nam wprawdzie zawodników, ale obawiam się, że ściągnięcie osób z zewnątrz mogłoby spowodować, że ci nasi zawodnicy słabiej by się rozwijali. Nasze Stowarzyszenie ma dać przede wszystkim rozwój naszym mieszkańcom. Na to stawiamy. Mamy też nadzieję, że już niebawem dołączy do nas trzech szesnastolatków.

- Rocznik 2006?

- No właśnie. Obecnie trenuje z nami trzech zawodników z tego rocznika. Mamy nadzieję, że za jakiś czas dołączy do nas chociażby Radek Truchan, który w marcu skończy 16 lat. Uważam, że jest to zawodnik, który może przebić się do pierwszej jedenastki. Na pewno będzie wzmocnieniem i ma szansę zagrać w każdym meczu. Jeżeli dalej będzie trenował tak intensywnie jak teraz i dalej będzie się tak rozwijał, to z czasem może zostać kluczowym zawodnikiem dla naszego zespołu.

- A w dalszej perspektywie - młodzież w Raczkach garnie się do piłki?

- Myślę, że w ostatnich latach, dzięki ciężkiej pracy trenerów, jest dużo lepiej. Mamy trzy zespoły młodzieżowe. Zauważyłem jednak pewną prawidłowość, że co dwa lata jest pewien zastój jeśli chodzi o zawodników. Najpierw jest rocznik naprawdę bardzo dobry, potem taki średni – na uzupełnienie i jeden rok, że zawodników praktycznie w ogóle nie ma. Zupełnie nie wiem, czym to jest spowodowane, co ma na to wpływ, ale naprawdę tak jest. Już od wielu lat co trzeci rok brakuje zawodników.

- Brakuje zawodników, brakuje kibiców…

- Cóż, żyjemy w XXI wieku i coraz trudniej nam rywalizować z komputerem, ze smartfonem. Zmieniły się relacje międzyludzkie. Młodzi ludzie, kiedy spotkają się ze sobą, mają czasami trudności z komunikowaniem się twarzą w twarz. Wolą do siebie pisać. Dlatego też nasze zajęcia nie są ukierunkowane jedynie na piłkę nożną. Ważny jest sam kontakt, trening na świeżym powietrzu.

Doskonale wiemy, że aby wypracować zawodnika, no może nie pokroju Lewandowskiego, ale chociażby drugiej, trzeciej ligi, to niestety – nie w naszym klubie. Żeby grać z zawodnikami na wysokim poziomie, trzeba z nimi trenować. Dlatego też, jeżeli widzimy, że ktoś się nadaje do piłki, ma talent, doradzamy mu profesjonalną szkółkę piłkarską. Namawiamy rodziców, żeby przenieśli dziecko do klubu bardziej nastawionego na wynik.

- Przykład Maćka Radaszkiewicza?

- Tak. Maciek Radaszkiewicz (obecnie ŁS Łódź, dop. aut.) także zaczynał swego czasu tutaj. Został zauważony na meczu żaków z Jagiellonią Białystok. Wystarczył jeden dobry turniej, żeby otworzyła się przed nim zupełnie inna piłkarska droga. Byli też zresztą inni zawodnicy, np. Filip Pilichowski. Uważam, że także niektórzy z zawodników obecnie grający w seniorach mogliby z powodzeniem grać w wyższej lidze. Widzę takich co najmniej dwóch. Nie chcą, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się namyślą, ponieważ mają odpowiednie umiejętności.

- Kto to taki?

- Hmm… Nie chciałbym mówić. Jeden z tych zawodników już trochę próbował swoich sił wyżej, ale wrócił. Myślę, że nie mógł odnaleźć się w innym zespole. Obecnie seniorzy to większość osób z tego samego rocznika. Grają ze sobą od dziecka, od wielu, wielu lat. Tworzą jedną zgraną grupę. Poza nią już niekoniecznie potrafią się odnaleźć.

- Czy w minionej już rundzie spotkały Was jakieś spektakularne niespodzianki? Zaskoczenie?

- Uważam, że jeśli chodzi o poziom, to dawno nie było tak wyrównanej ligi. Poziom A klasy w tym momencie jest jak dawnej klasy okręgowej, a może nawet i niektórych zespołów czwartoligowych. Widać, że działania Polskiego Związku Piłki Nożnej, które są w tej chwili ukierunkowane na pracę z młodzieżą, przynoszą duże efekty. Troszkę szkoda, że nasz region – Suwałki, Sejny, Augustów, odstaje od reszty województwa.

- Na południu jest lepiej?

- Tak. Tam się lepiej to wszystko rozwija. Jeśli przeanalizujemy sytuację w najbliższych trzech powiatach, to właściwie zespoły gminne są jedynie dwa. Natomiast jeżeli chodzi o szkółki młodzieżowe, to z młodzieżowcami pracują w Augustowie i w Suwałkach. Poza tym nie ma właściwie nic. Nasi młodzieżowcy na przykład nie mają możliwości rywalizacji z zespołami na swoim poziomie. Grają z zawodnikami, którzy są poziomem znacznie wyżej. To niestety przeszkadza w rozwoju. Po kilku latach pracy te granice się zacierają, ale na samym początku jesteśmy wręcz skazani na pożarcie. To zniechęca. W gminie rocznie rodzi się około 40 chłopców. Wiadomo, że nie wszyscy są z Raczek, nie wszyscy zechcą grać w piłkę, a np. w Suwałkach mają cztery, pięć zespołów do dyspozycji. Przy rywalizacji zawodników z tych samych roczników naprawdę jest trudno. Przy dużym wysiłku są jednak efekty. Nasz drużyna młodzieżowa w kategorii Młodzik zajmuje w tej chwili drugie miejsce z szansą na awans do grupy finałowej. Tu pojawia się jednak pytanie: awansują do grupy finałowej i co dalej? Jagiellonia?

- Pojawił się nowy zespół – Verta Suwałki…

- Tak. Nie będę oceniał innych zespołów. Każdy z nich ma własną filozofię, własne cele. Fajnie, że możemy pograć w Suwałkach. Każdy dodatkowy zespół, który jest na niższym czy wyższym poziomie, podwyższa wartość ligi, wnosi do niej coś nowego. Gdyby był jeden zespół słabszy, a pozostałe miały wysoki poziom albo odwrotnie, to nie służyłoby całej lidze. To nie byłby sport.  Im wyższy poziom ligi, tym ciekawiej. Chciałbym jednak jeszcze wrócić do pytania o kibiców, dlaczego jest ich niewielu.

- Bardzo proszę.

- Uważam, że jeśli chodzi o młodzieżowców, jest to właściwie pytanie do rodziców. Często jest niestety tak, że na turniej przyjeżdża więcej gości niż naszych mieszkańców. Działa to demobilizująco. No, bo skoro rodzic nie czeka na mecz z udziałem swojego dziecka, pokazuje jemu, że mecz nie jest taki ważny. Nie trzeba tak bardzo się starać. Jeśli rodzic nie będzie wspierać swego dziecka w pasji, dostaje ono jasny przekaz, że może nie warto, może spróbuję czegoś innego. To często powoduje, że dziecko od tej pasji odchodzi. Bardzo ważna jest obecność rodziców na meczach z innymi drużynami. Rodzice są często na treningach. Muszą dziecko odebrać, a niestety – nie ma już ich na turniejach. Rozgrywki z innymi drużynami są przecież finałem treningów. Po to to wszystko jest robione – żeby dzieci mogły się zmierzyć. To jest najważniejszy moment. I naprawdę obecność rodziców jest wtedy bardzo ważna. Na szczęście, jeśli chodzi o ostatnie lata, o najmłodsze roczniki, jest poprawa. Jest coraz lepiej. Rodzice przychodzą.

- A jeśli chodzi o mecze seniorów?

- Przychodzi nieliczna grupa wiernych kibiców. Trudno mi powiedzieć, z czego to wynika. Pamiętam, że, kiedyś, gdy klub miał dużo gorsze wyniki i gdy grało wielu zawodników przyjezdnych, trybuny były pełne. Przychodziło wielu ludzi. Teraz gramy praktycznie swoimi wychowankami. Prawie wszyscy są stąd. Być może jesteśmy już przesyceni sportem w telewizji. Jest tyle kanałów sportowych… Ludzie wolą oglądać starcia najlepszych drużyn świata z pozycji kanapy. Nie interesuje ich piłka lokalna, okręgowa. Jeździmy po całym województwie i widzimy, że na wszystkich boiskach, na których gramy, sytuacja jest bardzo podobna. Od co najmniej dwóch lat tam także nie ma kibiców.

- Plany na przyszły sezon? Oczywiście jak najwyższe miejsce w tabeli?

- Owszem, wynik jest bardzo ważny, ale nie za wszelką cenę. Zawodnicy się starają, chcą zagrać jak najlepiej, zdobywać punkty, a ja jestem tylko od tego, aby im w tym pomagać. Przede wszystkim chcemy się dalej spotykać w takim trybie sportowym.

- A co z Pucharem Polski?

- Będziemy próbować co roku, ale mamy świadomość, że możemy przejść jedynie pierwszy, drugi etap. Potem trafimy na zespół nawet drugoligowy i wiadomo, że z nimi już byłoby o wiele ciężej.  Mecze rozgrywane są w środy. To dodatkowe obciążenie, możliwość złapania kontuzji. Gdybyśmy mieli większą liczbę zawodników i ich forma byłaby na wysokim poziomie, optymalnym, część zawodników mogłaby odpocząć, część grać. W obecnym składzie, przy piętnastu zawodnikach, praktycznie za każdym razem musi wyjść ta sama jedenastka.

- Są jednak w Polonii osoby „niezniszczalne”. Mam na myśli Jarosława Michałowskiego, Marcina Świeżyńskiego…

- To są wyjątkowe charaktery z lat, w których, aby grać w piłkę, trzeba było przejść cały szereg selekcji. Nie każdy mógł grać w piłkę nożną w klubie. Trzeba było się naprawdę wykazać, dużo dać z siebie. To są charaktery wyrabiane przez lata. Obecnie mam wrażenie, że młodzieży brakuje wytrwałości. Młodzi ludzie szybko się nudzą, zniechęcają, za szybko ulegają presji. Cały czas potrzebują czegoś nowego. Jeśli raz drugi przegrają, nie chcą dalej próbować, a aby wypracować niektóre rzeczy czasami trzeba lat. Talent piłkarski można szybko zaprzepaścić. Sam początek jest bardzo ciężki. Dlatego bardzo ważne jest, aby powstawało jak najwięcej szkółek piłkarskich, w których z młodzieżą pracują fachowcy. Uważam, że w naszym regionie jest ich stanowczo za mało.

- Jak to jest możliwe, że w jednym z meczy okręgówki padły 53 gole?

- Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć nigdy miejsca. Na wyższy poziom trafił zespół, który w ogóle nie powinien się tam znaleźć. Ligi powinny być tak dostosowane, żeby poziom drużyn był wyrównany. Uważam, że żaden zespół nie czuje satysfakcji, jeśli w lidze strzeli trzy bramki, straci 50 i odwrotnie – co to za satysfakcja pokonać tak słabego przeciwnika?! Trener, który widzi, że przeciwnik jest dużo słabszy, powinien zadziałać – wpuścić nie do końca sprawdzonych zawodników, potraktować mecz jako pewnego rodzaju grę, trening, zasugerować, żeby zawodnicy zagrali na mniejszą liczbę kontaktów, żeby dłużej się utrzymali przy piłce. Rozumiem mobilizację, że musimy dawać z siebie wszystko, ale w takim układzie po co? Przecież więcej punktów nie da się dopisać. Można dostać maksymalnie trzy. Są też inne wartości na boisku – szacunek do przeciwnika. Zawodnik, który strzelił tyle goli, powinien się wczuć – co oni teraz czują? Co czuje ten bramkarz?

- Padł rekord. Do zespołu przylgnie łatka na lata.

- To już nie chodzi o opinię o zespole, ale przecież ci zawodnicy psychicznie się po tym nie podniosą. To w nich zostanie na zawsze. Teraz za każdym razem będą mieć z tyłu głowy to poczucie porażki, świadomość, że sytuacja może się powtórzyć. Mogą zrezygnować z gry. Powtarzam, taka sytuacja nie powinna mieć nigdy miejsca. W jednej z angielskich drużyn młodzieżowych trener pozwolił strzelić swoim zawodnikom chyba 11:0 i został za to zwolniony z pracy.

- Czy chciałby Pan coś jeszcze dodać?

- Właściwie nie. Najważniejsze dla mnie jest to, żeby zawodnicy, z którymi mam przyjemność pracować, dalej rozwijali się tak, jak teraz i życzę każdemu trenerowi, żeby miał takich zawodników jak ja, którzy naprawdę dają z siebie wszystko i stanowią fajną grupę.

- Dziękuję za rozmowę.

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
04.20.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
20.04.2024

Usługi Budowlane

19.04.2024

MAGAZYNIER

Dodaj nowe ogoszenie