01.12.2014

Kijów. Nie ma miejsca na polską szkołę

Pisaliśmy swego czasu o próbach likwidacji klas z polskim językiem wykładowym dla mniejszości polskiej, które funkcjonują przy szkole nr 4 w ukraińskiej Szepietówce, w obwodzie chmielnickim Ukrainy. Okazuje się, że nawet w stolicy Ukrainy - Kijowie - Polacy mają trudności z nauką języka ojczystego.

- Otwarcie polskich szkół w Żytomierzu i Kijowie, gdzie zamieszkuje największa liczba Polaków (49 tys. w obwodzie żytomierskim i ok.10 tys. - Kijów i obwód) było jednym z podstawowych zadań rozpatrzonych  już na VII Kongresie Związku Polaków Ukrainy, który odbył się 1-2 grudnia 2012 roku. Związek Polaków Ukrainy wystosował wówczas list do ministra Oświaty i Nauki Ukrainy z prośbą o zezwolenie na otwarcie Polskiego Ośrodka Kulturalno-Oświatowego dla polskiej diaspory w stolicy (Polskiej Szkoły Sobotniej). Po długotrwałych pertraktacjach z przedstawicielami władz oświatowych, w 2014 roku  okazało się, że w żadnej ze szkół Kijowa nie znalazło się miejsce do nauczania polskich dzieci. A nasze potrzeby  (uwzględniając różny wiek dzieci), to zaledwie dwie, trzy sale klasowe i to do dyspozycji tylko w soboty, kiedy, jak wiadomo, w szkołach nie ma zajęć - mówi Antoni Stefanowicz, prezes Związku Polaków na Ukrainie.

Władze zaproponowały początkowo miejsce w Liceum Polityki Praw i Języków Obcych, funkcjonującym przy szkole nr 106 (pod adresem: ul. Niekrasowa 4). Dyrektor Liceum z początku wyraziła zgodę na udostępnienie dwóch sal klasowych w soboty, począwszy od października 2014 r. Jednak tuż przed otwarciem szkoły, odmówiła bezpłatnego udostępnienia pomieszczeń. Związek Polaków na Ukrainie postanowił zatem dokonać otwarcia takiej szkoły na bazie bardzo skromnych (ok. 30 m2) objętościowo pomieszczeń biura ZPU, które organizacja dzierżawi na ogólnych zasadach. Chęć posłania swych dzieci do sobotniej szkółki wyraziło 50 rodziców.
Przypomnijmy, że merem Kijowa jest obecnie znany z proeuropejskich poglądów Witalij Kliczko. Niestety, jak się okazuje i on nie widzi problemu Polaków. Trudno uwierzyć, że w stolicy Ukrainy nie można znaleźć pomieszczenia, w którym, w soboty, mogłoby się uczyć kilkudziesięciu uczniów z polskich rodzin.
- Polska robiła dużo na Majdanie przez cały czas. W tych wydarzeniach aktywnie uczestniczyli członkowie naszej organizacji. Robiliśmy tam dwukrotnie polskie dania. Mieszkał tam również Polak Antoni Didkowski. Na Majdanie były też i inne mniejszości narodowe zamieszkujące Ukrainę. Kiedy tam przemawiałem, to moje wystąpienie przerywane było kilkakrotnie oklaskami – przypominał w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prezes Antoni Stefanowicz.
Jak się okazuje, co innego jest klaskać, a co innego udzielić konkretnej pomocy. Na Ukrainie jest zaledwie 5 szkół z polskim językiem nauczania: w Dowbyszu, dwie we Lwowie, w Mościskach i Gródku Podolskim - zbudowana dzięki współpracy Związku ze Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska. Poza tym występują też inne formy nauczania języka polskiego. Są np. klasy z polskim językiem wykładowym, jest też nauczany język polski, jako język obcy, albo fakultatywny tryb nauczania. Największy jednak zasięg uzyskały polskie szkoły sobotnio-niedzielne, które istnieją i działają przy organizacjach polonijnych i parafiach. Cała odpowiedzialność i organizacyjna troska procesu nauczania spoczywa przeważnie na barkach polskich stowarzyszeń.

Na Ukrainie, jak wykazał spis powszechny z 2001 roku, pozostało tylko 144 tys. Polaków, z których zaledwie 12 proc. zna język polski. Jeszcze pod koniec lat 80. ub. wieku (końcówka ZSRR) do polskości przyznawało się ponad 200 tysięcy osób. Zdaniem polskich działaczy, Polaków na Ukrainie jest o wiele więcej, ale obawiają się przyznawać o swych korzeni. Jeżeli jednak proces wynaradawiania pójdzie dalej w tym tempie, to za kilka lat może okazać się, że na Ukrainie, którą tak mocno wspieramy, do polskości nie przyzna się już nikt. Przypomnijmy, że nadal polscy katolicy na Ukrainie nie mogą odzyskać swych świątyń.

- Od rządu ukraińskiego ukraińscy Polacy otrzymują niewiele. Tylko jakieś nieznaczne kwoty na imprezy kulturalne i niewielkie finansowanie wydawnictw polskich. Zupełnie inne podejście do potrzeb mniejszości narodowych ma Polska, gdzie są stałe dotacje rządowe na zachowanie tożsamości narodowej i kultury mniejszości - żalił się prezes Związku Polaków na Ukrainie w rozmowie z polonijnym pismem w …Szkocji (w Polsce wszak nie wypada źle mówić o ukraińskich władzach). - Jeszcze na początku lat 90-tych władze polskie sfinansowały z budżetu państwa, za sumę 650 tys. USD kupno całego domu w Warszawie dla Związku Ukraińców w Polsce (ZUP). O czymś takim Polacy na Ukrainie nawet marzyć nie potrafią. Mniejszość ukraińska otrzymuje ponadto na swoją działalność, w tym na utrzymanie lokali, wydawnictwo gazet itd. nawet po prawie milion złotych rocznie. Gdzie tu równe prawa i równe traktowanie? Z tego widać, że państwo polskie dba o mniejszości, które są na jego terytorium, niestety państwo ukraińskie nie - mówi prezes Antoni Stefanowicz.

Jan Wyganowski

Na fot. Polscy uczniowie na Ukrainie. Fot ZPU

udostępnij na fabebook
01.12.2014, 16:00:37

wigraszek

To w podzięce za nasze wsparcie Ukrainie!!

Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
04.19.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
Dodaj nowe ogoszenie