Pan jest moją trzecią kulą – mówił Daniel Olbrychski do Kamila Kuli, z którym miał zagrać w spektaklu na zakończenie 5. edycji Festiwalu Filmowego Wajda na Nowo w Suwałkach.
Rola w sztuce Serge Kribusa „Niespodziewany powrót” wymaga, niestety, dużo chodzenia, a najsłynniejszy polski aktor przyjechał do Suwałk o kulach, które pomagają mu się poruszać po operacji biodra. Forma fizyczna jak po upadku z konia, żartował 80-letni gwiazdor, który podczas spotkania z publicznością przed seansem „Ziemi obiecanej” w suwalskim Cinema Lumiere imponował świetną pamięcią, autoironią, humorem. Okazał się znakomitym gawędziarzem, sypał anegdotami, także bardzo intymnymi, z prywatnego i towarzyskiego życia.
„Ziemia obiecana”, arcydzieło polskiego i światowego kina, weszła do kin 50 lat temu. Danielowi Olbrychskiemu, któremu przyszło przystąpić do pracy nad wcieleniem się w rolę Karola Borowieckiego zaraz po zakończeniu zdjęć do „Potopu”, wydawało się, że film oparty na powieści Władysława Reymonta, będzie strasznie nudny. Zmienił zdanie podczas prób z aktorami, którzy aspirowali, by zagrać u Wajdy, a efekt okazał się znakomity.
Jak opowiadał Daniel Olbrychski, początkowo do roli Lucy była przymierzana Violetta Villas. Pierwsza diva polskiej piosenki zrezygnowała jednak z przyjazdu na zdjęcia do Łodzi, bo nim wsiadła do taksówki, drogę jej przebiegł czarny kot. Ostatecznie w Lucy Zuckerową wcieliła się Kalina Jędrusik. Pierwsza polska seksbomba i Daniel Olbrychski zagrali w jednej ze scen erotycznych tak sugestywnie, że Maryla Rodowicz, ówczesna narzeczona aktora, krzyknęła podczas premiery „o, nie!” i wybiegła z kina.
W latach 70. romansem Daniela Olbrychskiego i Maryli Rodowicz żył cały kraj. Rozstanie król polskiego kina przeżywał przez kilka tygodni w warszawskim Hotelu Grand. Grał już trochę na Zachodzie, stać go było na wynajęcie pokoju. Przedstawicielki najstarszego zawodu świata z przekory na dancingach w hotelowej restauracji zamawiały u orkiestry „Małgośkę”.
Andrzej Wajda, mentor, ale i przyjaciel, zazdrościł Olbrychskiemu, że tak szybko pożegnał wielką miłość. Reżyser bowiem, po rozstaniu z Beatą Tyszkiewicz, by „wrócić do siebie’’ potrzebował aż pięciu lat. Potrzebę pełnego hulanek pobytu w Grand Hotelu „polski Marlon Brando” porównał do konieczności amputowania nogi, którą toczy gangrena, z wiarą, że kończyna odrośnie. – Zrobiłem to jednym cięciem, bez znieczulenia – opowiadał reżyserowi. Wkrótce tytuł „Bez znieczulenia” nosił film Andrzeja Wajdy, według jego scenariusza napisanego razem z Agnieszką Holland, ze Zbigniewem Zapasiewiczem w roli głównej.
Wracając do „Ziemi obiecanej”, Amerykanie zazdrościli Andrzejowi Wajdzie fantastycznej scenografii, a ona w większości była oryginalna – tak 50 lat temu wyglądała Łódź i jej fabryki włókiennicze. Władze PRL chwaliły film za pokazanie krwawego kapitalizmu, a zapomniały, że na tych samych maszynach, tylko już bardziej zdezolowanych i jeszcze głośniejszych pracowały w latach 70. ubiegłego roku łódzkie włókniarki.
- My, aktorzy odzyskiwaliśmy słuch po kręceniu scen mniej w połowie drogi z Łodzi do Warszawy, a one po kilku tygodniach pracy traciły go bezpowrotnie – obrazował filmowy Karol Borowiecki.
Dla Daniela Olbrychskiego, Andrzeja Seweryna i Wojciecha Pszoniaka „Ziemia obiecana” otworzyła szeroko drzwi na Zachodzie, poczynając od Francji. Dwaj ostatni osiedli i zrobili kariery w Paryżu, w którym nie znający języka Pszoniak przeżywał komiczne początki.
Daniel Olbrychski i Andrzej Wajda tworzyli rekordowy na skalę światową duet. Aktor zagrał w aż 13 filmach wielkiego reżysera.
- Podczas naszego ostatniego towarzyskiego spotkania Andrzej Wajda o tę liczbę wspólnych dzieł mnie spytał, stwierdził że musimy nakręcić 14. film, a o czym, to niech wymyśli moja żona, a ja pomyślałem, że najchętniej, po raz pierwszy, zagrałbym z Krysią Jandą, jego ukochaną aktorką. Niestety, kilka miesięcy później podczas festiwalu filmowego w Gdyni Andrzeja przewiało, złapał wirusa i wkrótce jego jedyna córka, a moja chrześniaczka zadzwoniła z wiadomością, że Tata nie żyje.
- Pozostały filmy i mamy szczęście, że ta dziedzina stała się sztuką przez duże „S”, a Andrzej Wajda był jednym z najwybitniejszych jej twórców - zakończył Daniel Olbrychski.
Tekst i fot. Wojciech Drażba










