Rada nadzorcza Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zostaje. Poparła ją przytłaczająca większość osób zgromadzonych na walnych zgromadzeniach. Frekwencja na spotkaniach pokazała jednak, że nie wielu spółdzielców sprawy spółdzielni interesują.
Na trzecim i zarazem ostatnim zebraniu członków Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej aula PWSZ pękała w szwach. Nic zresztą dziwnego. W poniedziałkowy wieczór spotkali się tam mieszkańcy położonego niedaleko niej osiedla Centrum. Więcej niż na poprzednich trzech zgromadzeniach było tam też osób niezdecydowanych i niepopierających którejkolwiek ze stron.
Od rozpoczęcia obrad na twarzach członków rad nadzorczej było widać spokój. Niska frekwencja i bardzo dobre wyniki głosowań z dwóch pierwszych zebrań, zapewniły im utrzymanie stanowisk. Nawet gdyby dwieście zebranych na sali osób zagłosowało przeciw nim to i tak przeważyłyby głosy z poprzednich zebrań.
Na taki wynik nie było jednak szans. W Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nastąpiła pełna mobilizacja, do której daleko było grupie obstającej za odwołaniem rady. Już po pierwszych głosowaniach widać było, że również tego dnia szala przechyli się w stronę władz spółdzielni.
Mimo pewnej porażki, grupa inicjująca odwołanie rady, nie złożyła broni. Tego dnia wstąpiła w nich nowa energia. Zupełnie różna od tej, którą prezentowali w piątek. Pytania do zarządu konstruowano rzeczowo i konsekwentnie. - Chcemy, aby informacja o wynagrodzeniu zarządu została przedstawiona nam teraz, a nie w punkcie 13, który pewnie będzie omawiany dopiero o 12 w nocy - apelował starszy mężczyzna.
Znów nie obyło się bez pyskówek i kłótni. Krzyki z różnych miejsc sali przerywały pytania, które przewodniczącemu rady zadawał Bogdan Kornacki, jeden z liderów grupy opozycyjnej. - Cicho, cicho! Nie chcę pana słuchać. Niech już pan się nie odzywa. My chcemy zagłosować i iść do domu - denerwowała się kobieta z końca sali. Jej głos odzwierciedlał podejście zwolenników spółdzielni.
Wyraźnie widać było też stroficzność prowadzącej obrady. Nie dopuściła między innymi do zaprotokołowania pytania dotyczących powiązań rodzinnych między członkami spółdzielni, a radą nadzorczą. - Wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną - ironizowała prowadząca obrady.
Zablokowano również pytanie o to ilu członków rady należy do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Szefem struktur tej partii jest wiceprezes spółdzielni Józef Kimera. Zdaniem odwołujących w takiej sytuacji to nie rada kieruje zarządem, a partyjny przełożony ma wpływ na radę.
- Nie róbcie polityki! To my w wyborach wybraliśmy radę, a nie SLD – z wzburzeniem na ten argument odpowiadał jeden z członków spółdzielni. Emocji nie wystudziło nawet długie przemówienie prezydenta Suwałk opowiadającego o miejskich inwestycjach.
Tuż przed głosowaniem atak na grupę inicjującą wniosek odwoławczy, przypuściły władze spółdzielni. Spierano się o charakter wynagrodzenia jak Józef Kimera o trzymał od firmy montującej mierniki ciepła. Wiceprezes spółdzielni uznając, że pomówiono go o wzięcie łapówki nie wykluczył, że skieruje sprawę do sądu. Żądano też, aby podano nazwisko osoby, która napisała ulotkę wzywającą do głosowania przeciwko radzie.
Głosowanie nie przyniosło zaskoczenia. Rada nadzorcza nie została odwołana. Zdaniem przewodniczącego Karola Korneluka taki wynik głosowania to docenienie jej dokonań.
(mkapu)
[30.06.2014] Władze spółdzielni wygrały kolejne głosowanie
[28.06.2014] Konflikt w SSM. Jeden zero dla Spółdzielni
[24.06.2014] Co drugi mieszkaniec spółdzielni zalega z czynszem
[23.06.2014] Czarne chmury nad władzami spółdzielni
[06.06.2014] W suwalskiej spółdzielni znów robi się gorąco
[14.06.2014] Mieszkańcy spółdzielczych bloków hojniejsi od biznesmenów
[11.12.2013] W SSM jak na kijowskim Majdanie
[10.12.2013] Burza w SSM trwa
[26.11.2013] W SSM wrze jak w ulu
[24.09.2013] Za c.o. niższe zwroty, wyższe dopłaty
