Suwalski Sąd Okręgowy zajmuje się sprawą Stanisława W., byłego funkcjonariusza policji, który miał pisać i rozsyłać obraźliwe maile dotyczące Andrzeja Bałazego, jeszcze do niedawna komendanta suwalskiej policji.
W mailach pojawiały się oskarżenia, iż komendant Bałazy przyjmuje łapówki, łamie prawo, stosuje mobbing i zatrudnia „po znajomości”. Padały takie słowa, jak „oszust”, „łapówkarz” i „sadysta”. Obelgi były również kierowane pod adresem żony komendanta. Maile z pomówieniami otrzymywały redakcje suwalskich mediów oraz pracownicy komendanta Bałazego i jego przełożeni. Komendant złożył zawiadomienie w prokuraturze. Śledczy ustalili, iż paszkwile wysyłano z komputera Stanisława W., emerytowanego policjanta, niegdyś nawet zastępcy komendanta suwalskiej policji oraz z jeszcze jednego adresu w Niemczech. Okazało się, iż e-maile z Niemiec rozsyłał znajomy Stanisława W. Mężczyźni trafili na ławę oskarżonych. W. konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Sąd skazał go na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat oraz nakazał wypłacić komendantowi i jego żonie wysokie, bo opiewające na kwotę ponad 30 tys. zł zadośćuczynienie.
Stanislaw W. nie przyznaje się do winy. Złożył apelację. Proces, tak jak w pierwszej instancji, odbywa się przy drzwiach zamkniętych. O przywrócenie jawności wnioskował Władysław Harkiewicz, adwokat Stanisława W.
- Ten proces jest kompromitacją wymiaru sprawiedliwości – mówił mecenas na sali sądowej. - Mój klient został oskarżony o pomocnictwo w rozsyłaniu e-maili. Owszem, jakaś korespondencja miała miejsce, ale oskarżonemu nie można jednoznacznie przypisać winy, ponieważ do komputera, z którego wysyłano wiadomości, dostęp miał nie tylko on – przekonuje Władysław Harkiewicz.
Ze względu na wyłączenie jawności, nie może więcej mówić o sprawie. Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się w połowie marca.
(just)