W niedzielne popołudnie w komisie przy ulicy Mickiewicza zapaliło się auto. Ogień rozprzestrzeni się w komorze silnika seata alchambra. Dzięki szybkiej interwencji strażaków samochód nie spłonął. Uratowane mienie wyceniono na 10 tys. zł. Mundurowi uspokajają, że nie było to kolejne podpalenie.
Na niedzielną interwencję suwalskich strażaków wezwano do posesji znajdującej się w sąsiedztwie bazy jednostki ratowniczo-gaśniczej przy ulicy Mickiewicza. Około godziny 14.30 zapaliło się auto w komisie samochodów osobowych, znajdującym po drugiej stronie jezdni. - Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdzono, że pali się komora silnika osobowego seata alchambra - relacjonuje brygadier Bogdan Wierzchowski z suwalskiej Straży Pożarnej. Dzięki szybkiej interwencji udało się ugasić ogień tak, że nie przeniósł się na sąsiednie auta. - Boję się myśleć, co by się stało, gdyby zajeło się sąsiednie auto, które miało instalację gazową - mówi właściciel komisu.
Wstępne straty wyceniono na 5 tys. zł. Wartość ocalonego mienia to 10 tys. zł. Spaliła się lewa przednia część auta. - Najprawdopodobniej nie było to podpalenie - uspokaja zastępca komendanta PSP Suwałki. Sam właściciel samochodu również nie podejrzewa, że pod seatem ktoś podłożył ogień. - Przejeżdżałem w pobliżu komisu 45 minut przed wybuchem pożaru. Wszystko było w porządku. Dopiero później zadzwoniła do mnie znajoma z informacją, że w moim komisie pali się samochód - opowiada. Auto stało za ogrodzeniem i tyłem do jezdni, a na placu zamontowany jest minitoring. Mężczyzna podejrzewa, że pożar wybuch od akumulatora.
(mkapu)