Fałszywy alarm bombowy postawił na nogi, nie tylko strażaków i policjantów, ale również kasjerki i sklepowe pracujące w sklepach sieci Kaufland. Zgodnie z ostrzeżeniem, to właśnie w jednym z jej marketów miała zostać podłożona bomba. W samych tylko Suwałkach ewakuowano 170 osób. Bomby nie znaleziono, a sklep już wznowił prace.
O tym, że w jednym ze sklepów sieci Kaufland znajduje się bomba, centralę firmy powiadomiła nieznana osoba. Nie powiedziała jednak, gdzie ładunek został podłożony. Sieć ma w Polsce 168 sklepów i tuż po godzinie 13.00 we wszystkich należących do Kauflandu obiektach przeprowadzono ewakuację i wszczęto poszukiwania.
Przeszukano również suwalski supermarket. - Na miejsce tuż po godzinie 13.00 wysłano kilka patroli, w tym grupę rozpoznania minersko-pirotechnicznego - relacjonuje aspirant Eliza Sawko. Obiekt został zabezpieczony, a przebywający w nim ludzi wyprowadzeni na zewnątrz. - Łącznie ewakuowano 120 osób, w tym 50 pracowników - wylicza rzecznik policji
- Nie powiedziano nam, że jest podejrzenie związane z bombą. Ewakuacja miała mieć podłoże techniczne - opowiadają pracownice, które już kilka minut po odwołaniu alarmu rozkładały w sklepie nabiał. - Nie było paniki. Wszyscy spokojnie wyszli przed budynek - relacjonuje młoda pracownica Kauflandu.
- Ewakuacja trwała około 35 minut. Potem wpuszczono nas do środka - mówi Iwona ze znajdującej się w budynku cukierni. Sklep wznowił pracę około godziny 14.00. Mimo obaw, że w obiekcie mogła znajduje się bomba, przed wejściem do sklepu utworzyła się d kolejka. - Bomba nie bomba, jeść trzeba - żartowała starsza kobieta, wkładająca bułki do sklepowego koszyka.
(mkapu)
