Apetyczne zapachy świeżych gofrów, przytulne i czyste sale, a przede wszystkim roześmiani uczniowie - Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1 w Suwałkach zaprasza nowych uczniów.
W placówce przy ul. Wojska Polskiego mieści się trzyletnia szkoła zawodowa, kształcąca w dwóch kierunkach: stolarz i kucharz oraz internat dla uczniów spoza miasta.
W Ośrodku uczy się obecnie 30 uczniów z orzeczeniem o lekkiej niepełnosprawności umysłowej, w tym jeden chłopak z autyzmem. Uczą się wiedzy ogólnej, zawodu, ale też umiejętności przydatnych w codziennym życiu: załatwiania spraw w urzędach, na poczcie.
- Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Mamy po 10-16 uczniów w klasie. Pedagogów jest prawie tyle samo. Można powiedzieć, że pracujemy w systemie „jeden na jeden” – mówi Edyta Warzyn, wychowawczyni w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 1.
- Niedawno wprowadziliśmy naukę języka angielskiego zawodowego. Uczniowie codziennie mają zajęcia rewalidacyjne. Do placówki stale przychodzi psycholog z ośrodka na Przytorowej. Załatwiamy naszym podopiecznym praktyki w zakładach gastronomicznych, stolarskich. Od jakiegoś czasu współpracujemy z MEBLET-em, Centrum Kształcenia Praktycznego – opowiada Wawrzyn.
Największą bolączką Ośrodka jest mała liczba uczniów. Po tym, jak w wielu szkołach powstały oddziały integracyjne, do szkół specjalnych trafiają nieliczni uczniowie z lekkim upośledzeniem. Z powodu małego zainteresowania, Ośrodek przy Wojska Polskiego dwa lata temu połączył się z placówką przy Przytorowej.
- Rodzice boją się orzeczeń o niepełnosprawności dziecka jak ognia. Nawet, jeśli otrzymują sygnały, że dziecko nie radzi sobie w szkole masowej, nie chcą przenosić go do specjalnego ośrodka. A dzieci, chociaż mogą już po gimnazjum decydować o wyborze szkoły, zazwyczaj chcą iść tam, gdzie koledzy – tłumaczy wychowawczyni.
- Tymczasem w szkole masowej uczniowie z deficytami i tak się wyróżniają. Rówieśnicy mają do nich dystans. Dzieci cierpią, nie nadążają za w pełni zdrowymi kolegami. U nas wszyscy są tacy sami. Nie ma lepszych i gorszych – dodaje.
- Jeździmy po szkołach i namawiamy, aby rodzice wysyłali do nas uczniów. Mamy 12 miejsc w internacie. Rodzice płacą jedynie za wyżywienie dziecka. Inne koszty pokrywają samorządy, instytucje społeczne – mówi.
Wychowawcy nawet po latach mają kontakt z byłymi uczniami.
- Witają nas na ulicy. Opowiadają, jak sobie radzą. Wielu z nich pozakładało swoje rodziny i pracuje. Dwóch moich uczniów wyjechało za granicę. Jeden jest w Anglii, drugi w Niemczech i świetnie sobie radzą – mówi Mariusz Szałaj, jeden z wychowawców Ośrodka.
Placówka jest w stałym kontakcie z rodzicami. Chociaż, niestety, część rodziców nie wykazuje większego zainteresowania postępami w nauce i rozwojem swoich dzieci. Próbują to nadrobić wychowawcy.
(just)
(Fot. SOSW nr 1 w Suwałkach)