03.05.2021

Bartłomiej Babiarz grał na dwóch biegunach: Wyszedłem ze strefy komfortu

32-letni pomocnik większość kariery spędził w klubach z południa Polski. Przed obecnym sezonem przeniósł się na drugi koniec Polski, by pomóc Wigrom Suwałki w powrocie na zaplecze ekstraklasy.

– Organizacyjnie to klub pierwszoligowy, a dla młodych zawodników może być świetną trampoliną do występów w ekstraklasie. Przyszedłem do Wigier, by pomóc „poukładać szatnię” i oczywiście wesprzeć młodzież – podkreśla Bartłomiej Babiarz.

Przez lata grał pan w śląskich klubach, potem przez dwa lata w Termalice Nieciecza, czyli pod Tarnowem nazywanym polskim biegunem ciepła. Przed tym sezonem przeniósł się pan do Suwałk, a to polski biegun zimna. Jak wrażenia?

Zima w tym roku w całej Polsce był sroga. W Suwałkach przeżyłem najbardziej mroźne miesiące w życiu. Śnieg leżał cały czas, a kiedy wracaliśmy z jednego ze sparingów, temperatura spadła do minus 30 stopni Celsjusza. Zobaczyłem, jak wygląda prawdziwa zima. Nie widziałem wcześniej tyle śniegu. Jestem pod wrażeniem, że ludziom odpowiedzialnym za odśnieżenie sztucznego boiska, na którym trenowaliśmy, udawało się doprowadzić je do użytku. A była to nieustanna walka, bo codziennie przybywało po kilkanaście centymetrów śniegu, a na głównym boisku leżało dobre pół metra. Okazało się, że w Suwałkach są dwa stoki narciarskie i chcieliśmy, by córka pojeździła na nartach. Tyle że jak jechaliśmy boczną uliczką wjechaliśmy w zaspę. Miałem łańcuchy, dzięki którym wyjechaliśmy, ale nie spodziewałem się, że użyje ich akurat w Suwałkach. W Tarnowie też poczułem, co znaczy polski biegun ciepła. Latem było ponad plus 40 stopni Celsjusza i w sklepach zabrakło wentylatorów. Z dwojga złego, wolę jednak jak jest zimno, choć ta zima dała się drużynie mocno w znaki. Bardzo utrudniała przygotowania na zewnątrz do rundy wiosennej. Oby Suwałki zaskakiwały mnie już tylko pozytywnie.

Sportowo to było przejście z pierwszej do drugiej ligi.

Rozstanie z Zagłębiem Sosnowiec było dla mnie zaskakujące i nie tego się spodziewałem. Dzień po zakończeniu sezonu, akurat po meczu z Wigrami, usłyszałem, że to koniec przygody z tym klubem. Nie chce już do tego wracać, zwłaszcza że szybko odezwał się do mnie Dawid Szulczek, trener zespołu z Suwałk. Choć jest z Chorzowa, to się nie znaliśmy. Wigry akurat spadły do drugiej ligi, ale szkoleniowiec przedstawił plan, który zakładał między innymi powrót na zaplecze ekstraklasy. Dużą rolę w przeprowadzce odegrał też prezes Dariusz Mazur. Do tej pory grałem tylko w klubach na południu Polski, ale postanowiłem, jak to się teraz ładnie mówi, wyjść ze strefy komfortu i przejść do Wigier. To była duża zmiana, bo przez lata gry w śląskich klubach poza przygodą z Termalicą, kiedy przeprowadziłem do Tarnowa i krótkim pobytem w Grecji, mieszkałem w tym samym miejscu w Chorzowie.

Grał pan w Ruchu, GKS Tychy czy Zagłębiu Sosnowiec. Nie było nigdy problemów z kibicami?

Urodziłem się w Katowicach, w dzielnicy, w której kibicują GKS. Moi przyjaciele i brat wciąż sympatyzują z tym klubem. Moje losy tak się potoczyły, że najpierw trafiłem do szkoły w Chorzowie, a potem zacząłem grać w seniorach Ruchu. Nigdy nie miałem nieprzyjemnych sytuacji z kibicami. Przez tyle lat byłem w śląskich klubach, że czasem kibice mnie rozpoznają i podchodzą po autografy. To zawsze miłe chwile.

Mówił pan, że przed przejściem do Wigier rozmawiał pan z trenerem i prezesem. Czego od pana oczekiwali?

Mam być osobą, która pomoże „poukładać szatnię” i oczywiście na boisku wesprzeć młodych zawodników. Sama młodzież na dłuższą metę nie poradzi w rozgrywkach. Z drugiej strony wcale nie ma też gwarancji, że doświadczeni zawodnicy osiągną sukces. Dlatego taka mieszanka młodzieży z piłkarzami ogranymi na poziomie centralnym sprawia, że proporcje są zachowane.

Nie miał pan oporów, by przenieść się na trzeci poziom rozgrywek?

Myślałem, że zostanę w pierwszej lidze i nawet prowadziłem rozmowy. Po tym jednak, jak usłyszałem jakie są plany w Wigrach, w ciągu dwóch dni doszliśmy do porozumienia, choć rzeczywiście dwa tygodnie wcześniej uznałbym taki scenariusz za niemożliwy do zrealizowania. Organizacyjnie to klub pierwszoligowy. Nie ma przypadku, że przez siedem lat grał na zapleczu ekstraklasy i nieraz napsuł krwi tym teoretycznie silniejszym. Sam się o tym przekonałem na własnej skórze. Przyjechaliśmy do Suwałk z Termalicą i przegraliśmy w Pucharze Polski. Wigry dotarły wtedy do półfinału, w którym odpadły w dramatycznych okolicznościach z Arką Gdynia.

Klub z Suwałk słynie z tego, że sporo młodych zawodników rozwinęło się w tym zespole i trafiło nawet do reprezentacji Polski jak choćby Damian Kądzior czy Rafał Augustyniak.

U kierownika drużyny wiszą zdjęcia zespołów z poprzednich sezonów i jak je oglądałem, to zrozumiałem, że nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Z piłkarzy, którzy grali w Wigrach, a teraz są w ekstraklasie, można złożyć niezłą jedenastkę z rezerwowymi, a kolejną z występujących w pierwszej lidze. To dobre miejsce dla młodych zawodników, tu mogą się pokazać i to może być dla nich trampoliną do silniejszych zespołów.

Widzi pan kolejnych piłkarzy, którzy mogliby niedługo zagrać w ekstraklasie?

Mamy kilku naprawdę zdolnych chłopaków, ale może bezpieczniej dla nich, żeby się o tym nie dowiedzieli. Łatwo rzucić nazwisko, że ten ma potencjał na ekstraklasę, a można zrobić krzywdę. Tak naprawdę każdego dnia muszą udowadniać, że to miejsce im się należy. Umówmy się tak, że po naszej rozmowie, wyślę panu smsa z nazwiskami zawodników, w których widzę talent na miarę ekstraklasy i za jakiś czas sprawdzimy, czy to im się udało.

Walczycie o awans do pierwszej ligi, ale wiosną różnie wam się wiedzie.

Początek rundy był nieudany i czujemy niedosyt właściwie po wszystkich meczach, które przegraliśmy lub zremisowaliśmy. Nawet przegrane 0:3 spotkanie z rezerwami Śląska, choć może zabrzmi to dziwnie, mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Cieszy za to ostatnia seria sześciu meczów bez porażki. Po trzech wygranych, dwa razy zremisowaliśmy i znowu wygralismy, gramy coraz lepiej. To dobrze wróży na drugą część rundy. Mam nadzieję, że będzie lepsza pod względem punktowym, bo w piłce to się liczy, a styl jednak trochę mniej.

Liczycie na bezpośredni awans do pierwszej ligi, czy raczej na miejsce w barażach?

Dopóki są matematyczne szanse, trzeba walczyć o bezpośrednie wejście. Kilka zwycięstw z rzędu może diametralnie zmienić sytuację w tabeli. Najlepszym przykładem jest sytuacja Wigier z ostatniej kolejki w sezonie 2018/2019. Bramkarz Bytovii strzelił gola w 90 minucie i to dawało jej utrzymanie. Tymczasem Wigry w doliczonym czasie zdobyły bramkę na wyjeździe z Rakowem, który awansował wtedy do ekstraklasy i zostały w lidze. Przed tym meczem nawet w Suwałkach nie za bardzo wierzono, że to możliwe i tam to spotkanie nazywają „cudem w Częstochowie”. Dlatego dopóki będą szanse, walczymy o najwyższe cele, czyli bezpośredni awans.

Rozmawiał Andrzej Klemba

Łączy Nas Piłka 

Fot. Cyfrasport i Suwalki24.pl

 

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
04.20.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
19.04.2024

MAGAZYNIER

Dodaj nowe ogoszenie