Pracujący przy moście energetycznym w Szołtanach mężczyzna nie zasłabł. Przechylił się tylko wózek w którym po linach przemieszczał się między słupami. Rzecznik inwestycji podkreśla, że takie sytuacje się zdarzają, a robotnicy są zabezpieczeni i zwykle radzą sobie bez pomocy strażaków.
- To nie był wypadek. Rzadko, ale takie rzeczy się zdarzają. Zazwyczaj pracownik sam wspina się po linach lub wciągają go koledzy - tłumaczy Jacek Miciński, rzecznik prasowy inwestycji.
Tym razem szybciej zareagował geodeta, który pracował w pobliżu słupów energetycznych. Zaniepokojony tym, że ponad 30 metrów nad ziemią wisi mężczyzna, wezwał pomoc. Na miejsce ruszył wóz strażacki z odpowiednio wysoką drabiną. Pracownicy powiadomieni, że jadą do nich ratownicy, zrezygnowali z wciągania wiszącego mężczyzny.
- Dobrze, ze nasz pracownik wisiał. To bowiem oznacza, że był przypięty i dobrze zabezpieczony - uspokaja Miciński.
Rzecznik firmy budującej most energetyczny zapewnił, że po tragicznym wypadku w Klonorejści wszyscy pracownicy i kierownictwo jeszcze raz odbyli szkolenie na temat bezpieczeństwa.
(mkapu)
[17.06.2015] Niebezpieczny most energetyczny. Robotnik zasłabł i zawisł wysoko nad ziemią
[09.06.2015] Klonorejść. Robotnik spadł, bo nie był przypięty
[07.06.2015] Śmierć przy budowie mostu energetycznego. Prokuratura bada sprawę [zdjęcia]
[13.04.2015] Most energetyczny. Sześć przelotowych słupów w Suwałkach [zdjęcia]