17.06.2014

Ukraina. Kościoły nie dla Polaków

To, co dał ukraiński sąd Polakom za czasów obalonego prezydenta Ukrainy Janukowycza, odebrał sąd wyższej instancji za czasów obecnych, ponoć wielce demokratycznych, władz Ukrainy. Stało się tak na wniosek mera Lwowa Andrija Sadowyja, który mieni się przyjacielem Polski i Polaków, ale nie ma zamiaru zwrócić tego mienia.

Chodzi o kościół św. Marii Magdaleny we Lwowie, wzniesiony przy reprezentacyjnej ulicy miasta, która dawniej nosiła imię marszałka sejmu galicyjskiego Leona Sapiehy, a obecnie nosi imię Stepana Bandery.

Po II wojnie światowej, jako jeden z trzech lwowskich kościołów, pozostawał on w rękach katolików, będąc ostoją nie tylko wiary chrześcijańskiej, ale i polskości na tych terenach. W 1962, za czasów rządów pierwszego sekretarza partii komunistycznej Nikity Chruszczowa, został zamknięty. Ćwierć wieku później urządzono w nim salę koncertową i organową, która działa do dziś. Po 1991 r. lwowscy Polacy rozpoczęli starania o zwrot kościoła. W ub. roku sąd przywrócił im ich własność. Niestety, nie na długo.

Oto, jak opisuje sytuację na łamach „Kuriera  Galicyjskiego Halina Makowska: „Przegraliśmy kolejną rozprawę sądową w Kijowie o zwrot kościoła. Tak Ukraińcy podziękowali Polakom, którzy często narażając dobro własnego kraju, tak bardzo zaangażowali się w pomoc w walce o lepsze jutro Ukrainy. Po ludzku trudno pogodzić się z taką decyzją sądu. Nam obywatelom Ukrainy, mieszkańcom miasta, parafianom kościoła (został zamknięty w 1962 przez komunistów) należy się zagwarantowany przez konstytucję Ukrainy zwrot świątyni. Ale w naszym mieście prawa obywateli, niestety, nie są równe. Trzeba też jasno powiedzieć, że jest to policzek wymierzony nie tylko nam, ale i wielu polskim politykom, którzy starali się nam pomóc. W Kijowie, na Majdanie, za wolność Ukrainy ginęli zwykli ludzie chcąc zmienić rzeczywistość i walcząc o lepsze jutro dla swoich dzieci, a ci u władzy, w tym samym czasie stawiali rusztowanie na kościele Marii Magdaleny. I tak rusztowania stoją już od kilku miesięcy, nie trudno się domyślić dlaczego. Dziwię się, że ktoś w ogóle chce przychodzić do tego kościoła na koncerty. Już któryś rok z rzędu kościół obciągnięty jest sznurkiem z napisem „spadają kamienie”. W przedsionku kościoła – wątpliwej jakości zdjęcia na wygiętych ramkach z patyczków, nieco dalej, w głębi wnęki, zobaczymy przyklejony do ściany plastrem portret kardynała Josypa Slipyja. Kardynał miał na swoim koncie wiele lat łagrów sowieckich za wiarę i przekonania, a teraz powieszony przez dyrektora „sali organowej” pilnuje chyba, żeby katolikom nie oddali kościoła? Zwykle jest tak, jak powiada mądrość ludowa: zrobisz komuś dobrze, to kara cię nie minie. Więc nieuchronnie nasuwa się myśl, że w taki sposób odpłacają nam z nawiązką za pomoc w czasach komunistycznych prześladowań kościoła greckokatolickiego. Wówczas i duchowni, i wierni prześladowanej cerkwi znaleźli wsparcie w kościele rzymskokatolickim”.

Polacy chcą walczyć dalej, ale muszą zebrać 38 tysięcy hrywien na wniesienie kolejnej apelacji. Kto chce pomóc, może dokonać wpłaty na konto:

РЕЛІГІЙНА ГРОМАДА РИМСЬКО-КАТОЛИЦЬКОЇ ЦЕРКВИ СВЯТОЇ МАРІЇ МАГДАЛЕНИ
Україна, 79013 м. Львів, вул. С. Бандери 8

Розрахунковий рахунок 26001053815707
ПриватБанк
ОКПО (ЗКПО) 26094889       МФО 325321

Modły w cmentarnej kaplicy

To nie jedyna świątynia, o którą toczą bój katolicy na Ukrainie. Wciąż nie podjęto żadnych działań w kierunku zwrócenia chociażby plebanii w Gródku Jagiellońskim, czy kościoła w Komarnie, który niszczeje, a katolicy, zimą czy latem muszą się modlić w cmentarnej kaplicy. Podobnie jest z budynkiem plebanii przy kościele pw. św. Antoniego również we Lwowie
Katolicy z Białej Cerkwi na Ukrainie także bezskutecznie walczą o odzyskanie kościoła parafialnego, czemu nie sprzyja również napięta sytuacja polityczna - mówi ks. Jarosław Pałka, proboszcz jedynej katolickiej parafii w tym dwustutysięcznym mieście.

... i w garażu

Ks. Pałka, który odwiedził niedawno  Radio Plus Radom, powiedział, że obecna sytuacja polityczna na Ukrainie wytworzyła trudne relacje międzyludzkie i podzieliła kraj.
- W Białej Cerkwie służymy ludziom, odprawiamy Msze święte, nie mamy większych problemów. O wiele trudniejsza sytuacja jest na południowym wschodzie. Tam widać przerażenie wśród ludzi, coraz mniej jest ich w kościołach - opowiadał duchowny. Poinformował, że trzy lata temu aż 44 z 45 deputowanych w Białej Cerkwi w głosowaniu sprzeciwiło się oddaniu kościoła katolikom. Obecnie kościół służy jako sala koncertowa, a wierni mogą się w nim modlić tylko trzy razy w tygodniu. Centrum życia duszpasterskiego jest parafialny… garaż.

Biała Cerkiew znajduje się 80 km na południe od Kijowa w kierunku Odessy. Jest to dwustutysięczne miasto z bogatą historią. Znajduje się tam katolicki kościół św. Jana Chrzciciela, wybudowany przez Ksawerego Branickiego w 1812 roku.

Na nic zdało się polskie poparcie dla Majdanu w Kijowie

Ks. Isakowicz-Zaleski tak komentuje odmowę zwrotu kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie: „na nic zdało się polskie poparcie dla Majdanu w Kijowie”. Ksiądz dodaje przy tym, że "polskie MSZ zachowuje totalną bierność" w całej - i nie tylko w tej - sprawie. Wg kapłana jest to "kolejny przykład złej woli władz ukraińskich". "Na nic zdało się polskie poparcie dla Majdanu w Kijowie" - uważa ksiądz, wymieniając jednocześnie ustępstwa Polaków wobec społeczności ukraińskiej w Polsce.
Ksiądz pisze na swym blogu, iż objawia się w tym momencie "słaba i chwiejna postawa Trzeciej RP, która nie dba o prawa Polaków mieszkających od wieków na wschód od rzeki Bug". Dodaje przy tym, że jeśliby w Polsce rządził ktoś na miarę węgierskiego Viktora Orbana, który zabiega o prawa rodaków na ukraińskim Zakarpaciu, to sytuacja wyglądałaby inaczej. "Wtedy bowiem los kresowych Polaków byłby lżejszy" – uważa kapłan.

Z kolei dr. Andrzej Zapałowski, historyk, wykładowca akademicki, ekspert ds. bezpieczeństwa, prezes rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, na łamach „Naszego Dziennika” mówi m.in. tak: „Pamiętajmy, że sprawa zwrotów polskiego mienia dotyczy także kościoła w Komarnie i wielu innych obiektów sakralnych. Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie na zachodniej Ukrainie żadne świątynie nie są zwracane ich prawowitym właścicielom – społeczności polskiej. Ta decyzja pokazuje także, jak lekceważona jest Polska i Polacy. Ze strony ukraińskiej nie ma choćby próby wyrażenia wdzięczności za wysiłki, jakie podejmuje nasz kraj w celu wzmocnienia Ukrainy. Prym w tym wiedzie zwłaszcza zachodnia Ukraina, gdzie władzę sprawują siły z Banderą w tle. W mojej ocenie decyzja sądu w Kijowie jest konsultowana z merem Lwowa Andrijem Sadowym i stąd taki, a nie inny wyrok. Można odnieść wrażenie, że Ukraińcy przyzwyczaili się do tego, że my, Polacy, którzy sami przejęliśmy na siebie rolę rzecznika interesów Ukrainy, mamy im pomagać. Ta postawa roszczeniowa nie maleje, wprost przeciwnie. Dlatego na próżno szukać gestów ze strony ukraińskiej wobec Polaków tam żyjących. Weźmy chociażby kwestie Domu Polskiego we Lwowie, który Polacy po 20 latach starań otrzymali na peryferiach Lwowa w dzierżawę na 49 lat odmiennie niż mniejszość ukraińska w Polsce, która w Przemyślu dostała Narodnyj Dom na własność. To wszystko pokazuje, że siły nacjonalistyczne na zachodniej Ukrainie nie chcą trwałych stosunków i traktują Polaków z dystansem”.

Zdaniem księdza Isakowicza-Zaleskiego: „Polski rząd już w tej chwili powinien Ukrainie jednoznacznie postawić kwestie respektowania interesów i praw Polaków tam mieszkających. W sytuacji, kiedy Polska wspiera Ukrainę i ponosi tak duże koszty z tego tytułu, nie może dochodzić do sytuacji, kiedy ignoruje się prawa polskiej mniejszości. Odwlekanie tych kwestii na potem jest błędem. Polska dyplomacja realizuje wytyczne rządu PO - PSL i Kancelarii Prezydenta, które nakazują bardzo dużą powściągliwość. Ta powściągliwość trwa od lat i rodzi frustrację Polaków we Lwowie, którzy coraz głośniej o tym mówią. Polski rząd niestety nie widzi interesów polskiej mniejszości na tamtym obszarze. To jest wyjątkowo zła i błędna polityka, czas najwyższy zacząć działać i w końcu to zmienić. Polacy na Ukrainie zasługują na szacunek.”

Tylko, jak polski rząd ma reagować, skoro od początku ukraińskiego konfliktu politycznego, czyli od listopada 2013 roku żaden polityk nie pojechał do Lwowa, nie spotykał się z tamtejszymi Polakami, nie wsłuchiwał się w ich problemy. A w polskim parlamencie przedstawiciele rządu wydają uspakajające deklaracje, że niby nic złego tamtejszym Polakom się nie dzieje.

Jan Wyganowski

Na fot: wnętrze kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie. Fot „Kurier Galicyjski”
źródła: Kurier Galicyjski; Kresy. pl; „Nasz dziennik”

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
26.04.2024

ostrzenie pił

Dodaj nowe ogoszenie