Już po raz czwarty osoby z Zespołem Downa, ich rodzice i opiekunowie, a także wszystkie osoby, które chcą ich wspierać, przeszli ulicami Suwałk. Barwny korowód wyruszył ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ul. Przytorowej i dotarł do Zespołu Szkół nr 2. Tam odbyły się wesołe zawody.
Hasło przewodnie tegorocznego Dnia Zespołu Downa w Suwałkach brzmi: „ Moi przyjaciele, moje społeczeństwo”.
- Dzieci z Zespołem Downa mają problemy z integracją. Nie mają wielu przyjaciół wśród rówieśników, wygląd je stygmatyzuje – mówi Joanna Barmuta, nauczycielka w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 1 w Suwałkach.
- Inne osoby, które borykają się z jakimiś dysfunkcjami czasami trudno rozpoznać. Natomiast dzieci z Zespołem mają skośne oczy, charakterystyczny wygląd twarzy. Nie da się ukryć „inności” – dodaje.
Podkreśla, że od osób z Zespołem Downa można się wiele nauczyć. Przede wszystkim spontaniczności, otwartości, radości życia, pogody ducha. Tego, że warto cieszyć się obecną chwilą.
Na znak solidarności z osobami z Zespołem Downa wiele osób włożyło kolorowe skarpetki, albo skarpety nie do pary. Nawiązują one do trisomii. Trisomia, to obecność dodatkowego, chromosomu. W 21. parze chromosomów osoby z zespołem Downa zamiast dwóch, mają trzy chromosomy, nie do pary.
- Udział w zawodach, w których biorą też udział zdrowe dzieci, ma pokazać, że także maluchy z Zespołem Downa potrafią się świetnie bawić i można z nimi fajnie spędzać czas. Wciąż niestety, nie ma pomysłu na zorganizowanie dorosłego życie osób niepełnosprawnych intelektualnie. Jeśli nie znajdą one miejsca w warsztatach terapii zajęciowej, zostają najczęściej w domach – ubolewa Barmuta.
(just)