Kapryśna pogoda, spadające na głowę głazy wielkości lodówki, ból głowy i żołądka spowodowane małą zawartością tlenu w powietrzu - na takie i wiele innych niedogodności nastawia się Zuzanna Andruczyk, która już w niedzielę wyruszy na zdobywanie najwyższego szczytu Alp – Mont Blanc.
Tym samym 19-letnia suwalczanka rozpoczyna realizację swojego największego marzenia – zdobycia Korony Ziemi.
- O wyprawie na Mont Blanc myślałam od dawna. Uwielbiam się wspinać. Wydaje mi się, że jestem dobrze przygotowana, zarówno od strony technicznej jak i kondycyjnej, chociaż w górach nigdy nie da się wszystkiego do końca przewidzieć. Wiele zależy od pogody – mówi.
Mont Blanc - Biała Góra, to najwyższy szczyt Alp. Liczy 4810 metrów wysokości. Jej główny wierzchołek znajduje się na terytorium Francji.
Suwalczanka wyruszy w Alpy z czteroosobową grupą alpinistów z Warszawy. W niedzielę pojadą do Genewy, stamtąd autobusem do Francji. Zatrzymają się na campingu u podnóża Mont Blanc. Przenocują i już następnego dnia rano wyjdą zdobywać pierwszy odcinek trasy - drogę do położonego 3167 metrów nad poziomem morza schroniska Tete Rousse. W schronisku spędzą noc oraz cały kolejny dzień, aby przejść aklimatyzację.
- Na takiej wysokości zaczyna odczuwać się pewne dolegliwości - nie chce się jeść, boli głowa, żołądek. Człowiek jest cały czas zmęczony – tłumaczy Z. Andruczyk.
W schronisku jeszcze raz dokładnie przejrzą cały sprzęt i przećwiczą jego użycie. Następnie wyruszą do schroniska Gouter, które leży – 3817 m n.p.m. Po drodze muszą pokonać bardzo niebezpieczny trzydziestometrowy odcinek zwany Rolling Stones, Wielki Kuluar.
- Na wspinających się z góry spadają tam bardzo duże kamienie, czasami wielkości lodówki, więc te trzydzieści metrów trzeba będzie dosłownie pokonać sprintem i później już rozpocznie się stricte wspinaczka – opowiada pani Zuzanna.
Kolejny punkt na trasie to schron Vallota.
- Możliwe, że spędzimy tam noc, ale jeszcze za wcześnie, żeby to przewidzieć. Być może zaatakujemy szczyt już z Tete Rousse. Wszystko zależy od pogody.
Na szczyt grupa będzie wchodzić z asekuracją lotną. Będą spięci liną z góry.
- Jestem bardzo podekscytowana i pełna entuzjazmu. Nie mogę się już doczekać. Do tej wyprawy przygotowywałam się od kilku miesięcy. Skończyłam kurs turystyki wysokogórskiej i zimowej, dużo się wspinałam. Ćwiczyłam pod okiem trenera personalnego Adama Pomiana, któremu naprawdę dużo zawdzięczam – mówi.
Warto też dodać, że Andruczyk od kilkunastu lat uprawia kolarstwo w klubie MTB Suwałki. Na koncie ma wiele sukcesów. Niejednokrotnie stawała na podium.
- Niektórzy mówią, że wejście na Mont Blanc wcale nie jest trudne, ale do schronisk docierają kolejką górską, śpią w komfortowych warunkach. Mu wyruszamy od podnóża. Z Mont Blanc spędzimy dziesięć dni. Jeśli planu nie uda się nam zrealizować od razu, spróbujemy jeszcze raz. Nie ukrywam, że będę dumna, jeśli uda mi się zdobyć szczyt, ale nie zapominam też o zdrowym rozsądku. Góra zawsze może poczekać. Zdrowie i bezpieczeństwo są najważniejsze - podkreśla dziewiętnastolatka.
Jak mówi, cieszy się już z samej możliwości wyjazdu, z tego, że ma szansę wspiąć się na Białą Górę.
- Już samo chodzenie po górach sprawia mi olbrzymią radość – zaznacza.
Wyjazd w Alpy oraz sprzęt do wspinaczki kosztowały około 6-7 tys. złotych. Pani Zuzanna skończyła w tym roku I Liceum Ogólnokształcące w Suwałkach. Aby zrealizować swoje marzenie, podjęła pracę, pomogli rodzice oraz Dariusz Mazur, prezes Oil Transfer Development, który ufundował specjalne stypendium na ten cel.
- Będę próbować. Jeśli mi się uda, w 2017 roku spróbuję wspiąć się na Kilimandżaro. Mam nadzieję, że pogodzę swoją pasję ze studiami. Od października zaczynam pierwszy rok prawa w Warszawie– dodaje Andruczyk.
(just)
Zdjęcie: Fanpage Zuzanny Andruczyk "Z na szlaku"
[29.07.2016] Energia ją rozpiera. Suwalczanka Zuzanna Andruczyk "na Szlaku"
