14.01.2015

Zawsze w pełnej gotowości. Suwalscy strażacy podsumowali rok [zdjęcia]

Wyjeżdżali średnio co siedem godzin, co dwadzieścia do pożaru. Gasili ogień, wyciągali żywych i martwych z zakleszczonych pojazdów, usuwali powalone drzewa, zabezpieczali naruszony gazociąg, nawet wyławiali konia z jeziora Wigry – suwalscy strażacy podsumowali miniony rok.

Tego, że był dla nich bardzo pracowity, dowodzą statystyki. W 2014 roku jednostki Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej na terenie powiatu suwalskiego wyjeżdżały 1218 razy, o 223 więcej niż w 2013 r. Na tę liczbę składa się 439 wyjazdów do pożarów oraz 722 do tak zwanych miejscowych zagrożeń – czyli wypadków, usuwania skutków wichury czy podtopień.  Było też 57 alarmów fałszywych.

Ogień zabierał życie i mienie

Do pożarów w Suwałkach dochodzi dwa razy częściej niż na obszarze całego powiatu suwalskiego. W 2014 roku zginęły w nich cztery osoby.

15 marca spłonął budynek mieszkalny przy ul. Wigierskiej. W środku znaleziono spalone ciało bezdomnego mężczyzny.

29 maja w pożarze domu w Szypliszkach zginęła starsza kobieta. Zięć nie zdołał jej uratować. Reszta domowników cudem uszła z życiem. Jedno z dzieci zjechało po dachu. Siedmioosobowa rodzina straciła babcię i dom.

 

 

 

24 czerwca po raz kolejny paliły się budynki przy Wigierskiej w Suwałkach. W środku znaleziono ciało starszego mężczyzny.

 

W Dzień Zaduszny, 2 listopada w mieszkaniu na Osiedlu II w Suwałkach, śmierć w wyniku pożaru poniósł niepełnosprawny mężczyzna. W mieszkaniu najprawdopodobniej odbywała się wcześniej alkoholowa impreza.

 

Główne przyczyny pożaru w budynkach mieszkalnych, to nieprawidłowa eksploatacja urządzeń grzewczo-kominowych oraz nieterminowe czyszczenie przewodów kominowych.

Do pożarów w Suwałkach dochodzi najczęściej w bardzo starych budynkach. Niektóre z nich mają po sto, a nawet więcej lat.

- Wymagają kapitalnego remontu, kompleksowej wymiany instalacji elektrycznej i grzewczej – mówi brygadier Dariusz Siwicki, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Suwałkach.

- Możemy kontrolować firmy i instytucje, ale na to, co dzieje się w prywatnych domach nie mamy żadnego wpływu. Kiedyś, w ramach akcji „Posesja” odwiedzaliśmy mieszkańców miasta, to działało mobilizująco. Od kilku lat nie prowadzi się takich działań. Prowadzimy zajęcia prewencyjne w szkołach i przedszkolach – mówi Siwicki.

Ludzie giną w ogniu, ale czujek nie chcą

Wszystko wskazuje na to, że jeśli chodzi o kwestie poprawy bezpieczeństwa dużo jest jeszcze do zrobienia. Ze świadomością zagrożeń nie jest najlepiej. Świadczy o tym chociażby realizacja projektu „Czujka w każdym domu”. W  związku z tym, iż każdego roku dochodzi do wielu pożarów i zaczadzeń, strażacy postanowili zamontować w domach ponad 1200 mniej zamożnych mieszkańców województwa podlaskiego czujki dymu. Do PSP w Suwałkach trafiły 123 czujki. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wytypował 80 domów, w których powinny być założone. Strażacy przystąpili do akcji i … natrafili na opór. Jedna czwarta wytypowanych odmówiła założenia czujki.

- Nie chcieli czujki, bo na przykład palą papierosy, bo czujka jest bardzo głośna. A to bardzo dobre urządzenia o wartości ponad 100 złotych każda, z gwarancją na 10 lat. Cóż, nie wszyscy przywiązują wagę do swojego bezpieczeństwa – opowiada Siwicki.

Czujki wróciły do wspólnej puli i zostały rozprowadzone po gminach.

W Stanach Zjednoczonych czy krajach skandynawskich czujki dymu obligatoryjnie muszą znajdować się w każdym domu i to nie tylko czujki. W Norwegii, czy Finlandii w każdym domu musi być gaśnica.

Z wizytami kominiarzy też jest coraz gorzej. Jest to nieliczna grupa zawodowa. Coraz rzadziej kominiarze jeżdżą po wsiach. Osoby to oczyszczenia komina trzeba szukać na własną rękę. I chociaż ich usługi nie są szczególnie drogie, bo kominiarz kasuje od 10 do 100-150 złotych, to ludzie szukają oszczędności i na tym.

Wypadki i żywioły

Zazwyczaj to strażacy jako pierwsi pojawiają się na miejscu zdarzeń drogowych.

- Nie rozgraniczamy ich na kolizje czy wypadki. Dla nas każde zdarzenie to wypadek – mówi Siwicki.

Strażacy usuwają rozbite pojazdy z jezdni, udzielają poszkodowanym pierwszej pomocy, resuscytują, uwięzionych wydobywają z pojazdów. Nie zawsze żywych. Nie zawsze „w jednym kawałku”. Zabezpieczają miejsce lądowania śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, sprzątają jezdnię.

19 maja rozcinali za pomocą narzędzi hydraulicznych opla, który zderzył się z zawracającą ciężarówką w Lipowie koło Szypliszk. W środku znajdował się 25-letni mężczyzna. Nie żył.

2 czerwca w Malinówce koło Bakałarzewa zwłoki mężczyzny, który wyprzedzał „na trzeciego”, musieli wyciągać spod przewróconego na dach auta. Świadkami tragedii były jego dzieci w wieku sześciu i jedenastu lat.

- Miały zapięte pasy. Dzięki temu żyją – dodaje Bogdan Wierzchowski, zastępca komendanta suwalskiej straży pożarnej.

4 grudnia dziesięciu strażaków - dwa zastępy Jednostki Ratowniczo- Gaśniczej i zastęp OSP, próbowało pomóc dwóm zakonnicom – misjonarkom jadącym z Rygi, które zderzyły się z litewską ciężarówką w Andrzejewie. Niestety, na ratunek było już za późno.

5 grudnia zabezpieczali miejsce uszkodzenia instalacji wodno-kanalizacyjnej na Zastawiu. Ewakuowali ludzi zagrożonych wybuchem, pilnowali, aby nikt nie odpalił silnika.

Gdy synoptycy zapowiadają silny wiatr, strażacy już wiedzą, że zapowiada się bardzo pracowita doba lub dwie. 15 marca 2014 roku, gdy wiatr hulał nad całym regionem, wyjeżdżali aż 61 razy. Usuwali powalone drzewa i słupy energetyczne, zabezpieczali pozrywane strzępy dachów. W tym roku, do 16 stycznia, do interwencji związanych z silnym wiatrem wyjeżdżali już 50 razy.

Do tego dochodzą podtopienia, gdy strażacka pompa staje się jedynym sposobem na usunięcie wody z zalanej piwnicy, ratowanie zwierząt, jak chociażby konia, który wraz z wozem wpadł   do Jeziora Wigry

Usuwanie gniazd szerszeni i os, ratowanie psów, kotów, łabędzi, gołębi.

Wypalanie traw. To mit, że rolnicy

Główną przyczyną pożarów poza budynkami mieszkalnymi są podpalenie (52 proc.) i zaprószenie ognia (13 proc.). Są to głównie podpalenia traw i śmietników.

- To mit, że trawy wypalają jedynie rolnicy. Ze statystyk wynika, że najwięcej pożarów traw miało miejsce na terenie miasta – mówi komendant Siwicki.

- Owszem, rolnicy dalej wypalają trawy, ale już na coraz mniejszą skalę. Niechlubny prym wiedzie w tym względzie gmina Filipów. Spośród 42 interwencji, 20 miało miejsce na terenie tej gminy – wylicza.

Nie było chyba tygodnia, w którym strażacy nie musieli wyjeżdżać do podpalonych śmietników i kontenerów. W ubiegłym roku gasili je 89 razy.

Fałszywe alarmy, ale pomaga 112

Wciąż zdarzają się fałszywe alarmy. W 2014 było ich 57. Duża część z nich to tzw. alarmy systemowe, czyli uruchamiane przez system informatyczny, na przykład w supermarketach czy galerii handlowej. Chociaż zdarzają się też dowcipnisie. Pracę ułatwił strażakom (i także policjantom) alarmowy numer 112, a właściwie jego przekierowanie.

Telefony pod 112 odbierane są w Wojewódzkim Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Białymstoku, przesiewane i dopiero potem przekierowywane do odpowiedniej służby, w zależności od rodzaju zdarzenia i miejsca jego powstania. 

- Jeśli dostajemy zgłoszenie z CPR wiemy, że zostało już ono sprawdzone, że to nie fałszywy alarm i musimy jechać – tłumaczy Wierzchowski.

Druhowie- oni pierwsi na miejscu

Gotowych pędzić na dźwięk syreny jest około 1000 strażaków –ochotników, z 35 jednostek OSP. W bazie PSP na Mickiewicza dyżuruje przez całą dobę 13 strażaków. Każda jednostka OSP odpowiada za obszar 37 kilometrów kwadratowych. W minionym roku najczęściej wyjeżdżali strażacy z OSP Filipów – 82 razy, potem Raczki – 68, Szypliszki – 60, Jeleniewo – 46, Bakałarzewo – 38, Przerośl – 37, Kaletnik – 25, Wiżajny – 24, Rutka-Tartak – 20, Potasznia – 11 i Nowa Wieś – 8.

- Nieraz mają do dyspozycji jedynie starego żuczka. Chociaż część z nich nie czekała na sprzęt od nas, wzięła sprawy w swoje ręce i przy pomocy gminy skorzystała z programu Lokalnej Grupy Rybackiej. Jednostki w Raczkach, Wiżajnach, Przerośli i Filipowie wzbogaciły się nie tylko o nowoczesne samochody, ale też łodzie, pontony, skafandry dla nurków – mówi Siwicki.

Nowe pojazdy i plany na przyszłość

Ostatnie zakupy suwalskiej straży pożarnej, to wóz chemiczno-ekologiczny, zakupiony za 1 mln 600 tys. złotych oraz wóz IVECO Magirus z 39-metrową drabiną za około 2 mln. Sięgnie do dachu każdego bloku w Suwałkach.

- Inwestujemy w sprzęt, bez niego do niektórych miejsc nie moglibyśmy w ogóle dotrzeć. Cieszę się z nowych wozów, ale już myślę o kolejnych zakupach. Samochody specjalistyczne są nowe, należałoby stopniowo wymieniać wozy bojowe – mówi Siwicki.

Ważna jest też forma fizyczna strażaków, a o tę dbają nieustannie na różnego rodzaju zawodach oraz „zgrywanie się” – nie tylko wewnątrz jednostki i nie tylko z  OSP, ale też z sąsiadami z zza granicy – z Mariampola i Alytusa.

- Mamy nawet specjalne końcówki węży, bo kły tych litewskich różniły się od naszych. Teraz jesteśmy kompatybilni. W razie poważnego zdarzenia na granicy będziemy działać wspólnie – podkreśla komendant.

Niedługo nowego mana zakupi OSP Potasznia.

 

Justyna Brozio

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
05.05.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
04.05.2024

szukam pracy

Dodaj nowe ogoszenie